Społeczeństwo

Pogróżki i maile o bombach. NGO-sy na celowniku

Stowarzyszenia zajmujące się prawami kobiet i osób LGBT+ są informowane, że w ich lokalach znajdują się ładunki wybuchowe. Stowarzyszenia zajmujące się prawami kobiet i osób LGBT+ są informowane, że w ich lokalach znajdują się ładunki wybuchowe. Jędrzej Nowicki / Agencja Gazeta
Stowarzyszenia i fundacje zajmujące się prawami kobiet i osób LGBT+ dostają wiadomości o ładunkach wybuchowych znajdujących się w ich siedzibach. Ostrzeżenia przychodzą mailowo.

Od kilku dni kilkadziesiąt instytucji pozarządowych dostaje listy z pogróżkami i komunikatem, że pod ich siedzibami podłożono bomby. Takich wiadomości nie sposób traktować w kategoriach niewinnego żartu. Tym bardziej że sprawca lub sprawcy nie ukrywają swoich motywacji.

Zemsta za poparcie Strajku Kobiet

Wybór organizacji nie jest przypadkowy. Groźby dostają ci, którzy zaangażowali się w obronę demokracji, praw kobiet, państwa prawa czy osób LGBT+. To m.in. Helsińska Fundacja Praw Człowieka, Greenpeace, Sieć Obywatelska Watchdog, Polskie Towarzystwo Prawa Antydyskryminacyjnego, Forum Obywatelskiego Rozwoju, Stowarzyszenie Interwencji Prawnej i Fundacja Schumana.

W ujawnionej treści wiadomości nadawca zaznacza, że bomba to zemsta za poparcie Strajku Kobiet. „O wiele za długo znosiliśmy wybryki lewaków, ich wezwanie do zniszczenia tradycyjnych wartości. My nie możemy dłużej przymykać na to oczu. Będziemy działać zdecydowanie. Nie obchodzi nas twój los. Ostrzeżenie już było. W takim razie proszę winić tylko siebie. Aborcja to morderstwo! Życie za życie! Krew za krew!” – czytamy w mailach, które trafiły do Komitetu Obrony Demokracji.

W innych wiadomościach także najważniejszy okazał się wątek antyaborcyjny. „Mamy dość patrzenia, jak kur... takie jak ty niszczą nasze społeczeństwo, wzywając do zniszczenia tradycyjnych wartości rodzinnych”, piszą anonimowo autorzy, dodając, że adresaci ich komunikatu są na „czarnej liście osób popierających aborcję”.

Między hejtem a groźbą karalną

Mateusz Sulwiński z Grupy Stonewall mówi „Polityce”, że to nie pierwszy taki przypadek.

Reklama