Jak on to zrobił? – od lat wiele osób zastanawia się, jak duchowny pochodzący z biednej rodziny, po maturze na kursach korespondencyjnych, wchodzący w konflikty z przełożonymi kościelnymi, zdobył tak duże wpływy, władzę i majątek. Wiele na ten temat mogliśmy się dowiedzieć z wydanej w 2013 r. książki Piotra Głuchowskiego i Jacka Hołuba „Imperator”. Kolejne, niewygodne dla redemptorysty fakty opisuje Tomasz Piątek w swojej nowej książce „Rydzyk i przyjaciele”. W jego historii wiele dzieje się nie tak, jak powinno. Począwszy od samego początku duchownej kariery.
Na początku lat 60. nastoletni kleryk Tadeusz Rydzyk trafia do klasztoru redemptorystów w Braniewie, miasta położonego 8 km od radzieckiej granicy. Tam po raz pierwszy wpada w sieć SB, gdy w 1962 r. podczas pieszej wycieczki z zakonnym współbratem znajduje się w pasie przygranicznym obwodu kaliningradzkiego. Zatrzymany przez radzieckich pograniczników, zgodnie z obowiązującą wówczas polsko-radziecką umową o wzajemnej pomocy w sprawach granicznych, zostaje przekazany polskim władzom.
Sprawa jest poważna. Dekret Rady Państwa z 1956 r. przewidywał za taki czyn karę nawet pięciu lat więzienia. Dla SB to idealne narzędzie szantażu.
Wartościowe cechy
Piątek przywołuje słowa Tadeusza Rydzyka, który opowiedział o tamtych wydarzeniach w książce wydanej przez związaną z nim fundację Nasza Przyszłość. SB podjęła próbę werbunku 17-letniego Rydzyka. Podczas przesłuchania, na którym miał się wytłumaczyć z granicznego incydentu, esbecy nakłaniali go do podpisania zobowiązania do współpracy. Jak przyznawał sam zainteresowany, posłużyli się szantażem. Jednak – co zdumiewające – nie sięgnęli po kluczowe narzędzie nacisku, czyli więzienie za przekroczenie granicy.