Na miasto wyruszają zwykle około północy. Ubrani na czarno, żeby nie rzucać się w oczy. Jest niska i zwinna 30-letnia M. – ona najwyżej się wspina. Jest starszy o kilka lat K., jej chłopak – on zawsze trzyma drabinę. No i najmłodsza Z., w tym roku zdaje maturę, ale jak nikt potrafi wyczuć, że zbliża się policja. Wtedy krzyczy umówione hasło: „Idę na fajkę!”, a reszta spraye w trawę, drabinę w krzaki i już ich nie ma.
Nazwali się Nocne Marki i mniej więcej od grudnia zeszłego roku kilka razy w miesiącu, przez całą noc aż do świtu, jeżdżą po Wrocławiu i za pomocą całej palety farb, wlepek oraz sprayów dyskutują graficznie z billboardowym przesłaniem, które w ostatnich miesiącach zalało polskie ulice – o dzieciątkach w sercach, 11-tygodniowych stópkach albo mamie i tacie, którzy mają się kochać.