Świeżo odsłonięty 4 czerwca, w rocznicę wyborów 1989 r., w Warszawie (róg Świętokrzyskiej i Kopernika) pomnik Solidarności to świadectwo jej chwały. Wielki napis Solidarność, wykonany charakterystycznym liternictwem zwanym solidarycą, przebija mur berliński. Łatwo odczytać wymowę tego monumentu – bez narodzin „S” nie byłoby zburzenia muru i fali przemian, które objęły Europę Środkowo-Wschodnią.
Jak reaguje związek zawodowy, który mieni się dziedzicem tamtego wielkiego ruchu? Ogłasza, że Fundacja im. Ronalda Reagana, inicjatorka pomnika, i Jerzy Janiszewski, autor charakterystycznego napisu Solidarność, „dopuścili się kradzieży”. Że związek już w kwietniu złożył do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.
Towarzyszące zawiadomieniu pismo przewodnie zostało zaadresowane do Bogdana Święczkowskiego, pierwszego zastępcy prokuratora generalnego: „Obserwujemy – pisze Piotr Duda – jakże bulwersujące działania, których celem jest przejęcie znaku NSZZ »Solidarność«”. Związek angażuje aparat ścigania w typowo cywilny spór o prawa autorskie.
Sława i zadra
– Oprócz tego, że sprawa jest w prokuraturze, związek zawodowy Solidarność przygotowuje pozew przeciwko panu Janiszewskiemu – mówił przewodniczący Duda, stojąc przed pomnikiem. – Bo pan Janiszewski skasował pieniądze od nas, kasuje pieniądze prawdopodobnie też za autorstwo tego pomnika. Wydaje różne zgody, nie mając do tego prawa.
To właśnie spod ręki Jerzego Janiszewskiego, wtedy młodego grafika po gdańskiej ASP, wyszedł w sierpniu 1980 r. podczas strajków powszechnie znany napis Solidarność. Stworzył go spontanicznie, aby wyrazić emocje i wesprzeć strajkujących.