Dawno mnie pochowali
Maciej Maleńczuk o Kościele, polityce i swoim ego
LESZEK GNOIŃSKI: – Zostałbyś politykiem?
MACIEJ MALEŃCZUK: – Za żadne pieniądze.
Komentatorem polityki już jesteś.
Komentuję jako artysta i uważam moje komentarze za słuszne i celne. Niestety, moja reputacja osłabia siłę argumentu. Zresztą te opowieści o mnie są... jak by to powiedzieć...
…przerysowane?
Nie. Moja reputacja przesłania moją prawdziwą osobowość – tak bym to ujął. Moje sądy, oceny, analizy są dość trafne, ale reputacja nie pozwala ich traktować całkowicie poważnie. Jeśli ktoś ma ochotę brać je do serca, to niech bierze. Na pewno nikt nie namówi mnie, abym został politykiem. Patrząc na to, co się stało z Pawłem Kukizem, tym bardziej.
Byliście kumplami.
Tak mi się wydawało. Pięknie się różniliśmy przy whisky. Mówił o autonomii Śląska, a ja mu tłumaczyłem, że przecież tam mieszkają też ludzie spoza Śląska. Odpowiadał: Daj pomarzyć – i rozbrajał mnie tym. Był zabawny. Dziś już nic o autonomii Śląska nie mówi. Jak patrzę na niego i Kaczyńskiego, to przypominają mi się opowieści o ludach Dobu i Zuni. Zuni byli dobrzy, natomiast dla Dobu wartością było wzbogacenie się kosztem poniżenia lub zniszczenia kogoś. I myślę, że Kaczyński tak działa – najpierw coś obiecuje, wykorzystuje, a potem niszczy. On jest Dobu.
Jak lubisz komentować politykę, to powiedz, czy cieszysz się z powrotu Donalda Tuska?
Jest demokracja, równość i ponoć każdy może powiedzieć to, co myśli. Jednak dopiero gdy wraca Tusk, zaczyna mówić to, co wszyscy myślą od dawna, ale z jakichś przyczyn nie mieli wcześniej odwagi powiedzieć, i okazuje, że jednak można. Dlaczego wcześniej nie mówili? Tusk był wam do tego potrzebny?