Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Przeklikane

Sieciowi hazardziści

Hazard internetowy to bardzo często problem, który zaczyna się już w wieku nastoletnim. Hazard internetowy to bardzo często problem, który zaczyna się już w wieku nastoletnim. Marcin Bondarowicz
Żeby przegrać majątek w ruletkę, nie trzeba już nawet wychodzić z domu. Wystarczy smartfon z internetem.
W przypadku hazardu internetowego „ziarno” kiełkuje szczególnie szybko.Wavebreakmedia/Smarterpix/PantherMedia W przypadku hazardu internetowego „ziarno” kiełkuje szczególnie szybko.

Takich stron są setki. A w każdej dziesiątki gier do wyboru: poker, oczko, ruletka, jednoręki bandyta. Działają swobodnie i bez żadnej kontroli. Z serwerów znajdujących się na Cyprze, Malcie, Wyspach Dziewiczych. Wystarczy komputer w pracy, smartfon ukryty pod biurkiem. Można siedzieć z rodziną przy stole i ruszając jednym palcem, przegrywać majątek życia.

Działanie jest proste: wchodzimy, logujemy się, akceptujemy regulamin. Przelewamy pieniądze z konta i klikamy w jedną z gier. Nie znamy zasad? Nie rozumiemy, co dzieje się na ekranie? Żaden problem: w kasynach dostępni są konsultanci, z którymi możemy rozmawiać na czacie lub na żywo – przez mikrofon i kamerkę.

Jeśli wygramy, możemy skończyć grę w każdej chwili, przelać pieniądze na konto i o wszystkim zapomnieć. Ale szansa, że wrócimy, jest bardzo duża. – Hazard online łączy w sobie uzależnienie behawioralne z metodami wykorzystywanymi przez przemysł cyfrowy, by przyciągnąć naszą uwagę – mówi dr Jakub Andrzejczak, socjolog zajmujący się wpływem nowych mediów na społeczeństwo. – Grając online, uzależniamy się od „może”: może jeszcze raz, może jeszcze chwilę, może wreszcie się uda. Ponadto potrzeba coraz głębszego eksplorowania świata cyfrowego wymusza na człowieku nieustanne podłączenie do rzeczywistości wirtualnej. Dla przemysłu hazardowego to idealna mieszanka.

W czasie pandemii i kolejnych lockdownów zagrożenie uzależnieniem od hazardu online wzrosło szczególnie.

Przed Erykiem ostatni tydzień terapii w zamkniętym ośrodku. Wcześniej chodził na otwartą grupę wsparcia, ale to nie pomogło – znowu zaczął grać. Sam znalazł ośrodek, sam się zapisał.

Wybrał terapię skróconą, intensywną. Dzięki spotkaniom w grupie, rozmowom z terapeutą i zwyczajnej, fizycznej pracy, jaką trzeba tu codziennie wykonywać, dużo się o sobie nauczył. – Na przykład tego, że nie miałem w sobie empatii i nie potrafiłem zrozumieć, że to, co robię, może krzywdzić innych – mówi. – I chyba jeszcze to, że moja skłonność do uzależnień może się brać z dzieciństwa.

Biologiczny ojciec wcześnie odszedł od rodziny. Zastąpił go ojczym Eryka, z którym chłopak nie miał dobrego kontaktu. Nie rozmawiali o emocjach, lękach, potrzebach. Z mamą – choć troskliwą i silną – Eryk też nie umiał o tym mówić. Coraz bardziej zamykał się przed realnym światem. I coraz szerzej otwierał się przed nim ten wirtualny.

Efekt nagrody

– Długo próbowałam to rozgryźć. Mówił, że kiedyś pił, zamienił to na dragi. Teraz doszedł hazard. Ale według mnie problem tkwi w rodzinie – mówi o przyczynach nałogu innego uzależnionego, Piotra, jego była partnerka Agata. Nie chciał wspominać zmarłego ojca, a 10 lat temu jego brat popełnił samobójstwo. Miał niską samoocenę. Nie umiał nawiązać kontaktu, nie wiedział, jak zacząć prostą rozmowę. Na początku Agata widziała w nim „chłopczyka”, który domagał się czułości i „jakby przytulenia”.

A kiedy hazard online trafia na podatny grunt, uzależnienie nabiera tempa. Ruletka online – tak zaczął Eryk. Miał wtedy tylko 15 lat. – Wtedy to była jeszcze niewinna zabawa – mówi. – Ale już musiało mi się to spodobać.

W przypadku hazardu internetowego „ziarno” kiełkuje szczególnie szybko. – Strony z hazardem online mają za zadanie wciągnąć, uzależnić. Najpierw wywołują ciekawość, stąd ich infantylna, kolorowa estetyka, która łatwo przyciąga wzrok, np. kiedy pojawia się w formie reklamy – tłumaczy dr Jacek Buczny, psycholog badający uzależnienia behawioralne.

W przypadku Eryka zadziałała nie reklama, ale stream w internecie – jakiś chłopak pokazywał, jak gra w kasynie online. Eryk miał wtedy 18 lat. – Też zagrałem, z ciekawości. Miałem własne konto, a na nim tysiąc złotych – mówi Eryk. Obstawił i najpierw przegrał prawie wszystko, potem obstawił resztę i wygrał. Siedem tysięcy złotych za sto.

W takich momentach włącza się mechanizm przypominający kulę śnieżną. – Szczególnie groźny, jeśli pojawia się nagroda, wygrana. Wówczas nawet jeśli dalsza gra wymaga wykupienia dodatkowego limitu czasowego lub kolejnych tokenów umożliwiających rozgrywkę, to jesteśmy w stanie za to zapłacić. Byle tylko powtórzyć osiągnięty sukces – tłumaczy dr Buczny.

Prowadził badania nad mechanizmem podejmowania decyzji przez hazardzistów. Okazało się, że chociaż teoretycznie powinni świetnie oceniać prawdopodobieństwo wydarzeń, to kompletnie tego nie potrafili. Przeciwnie: często kierują się nieracjonalnymi przesłankami. Tworzą własny, wyimaginowany „system”, który według nich pomoże im wygrać. – Znam ludzi, który prowadzili specjalne dzienniczki z zapisanymi zależnościami, np. datą urodzin, pogodą a prawdopodobieństwem wygranej. Taki system pozwala im szukać w grze jakiegoś uzasadnienia, większego „sensu” – mówi psycholog.

Wielcy manipulatorzy

Mechanizm działa lepiej, jeśli po drodze zdarza się wygrana. Daje efekt podobny do zażycia narkotyku.

Kiedy Eryk wygrywał, przelewał wygrane na konto, szedł do sklepu i kupował – np. drogi aparat fotograficzny. Wygrana dawała satysfakcję nieporównywalną z niczym innym, przyjemny zastrzyk dopaminy. A gdy przegrywał, brał kredyty w bankach, a potem chwilówki. Kiedy nie miał ich z czego spłacać, brał następne, aż ostatnia firma pożyczkowa wpisała go na czarną listę. Wtedy zaczął podbierać kasę z konta matki.

Wszedł w dorosłość, już z pętlą długów zaciskającą się na szyi. Ostatni zdążył spłacić dopiero niedawno.

W pewnym momencie uzależnienie musi się przenieść do „realu”. Zaczynają w nim brać udział – oczywiście bezwiednie – bliscy, przyjaciele, dawno niewidziani znajomi. „Pożycz stówkę, oddam w następnym miesiącu” – tyle wystarczy. Ludzi, którym na nas zależy, łatwo do tego przekonać.

– Najpierw pożyczył ode mnie 50 zł, potem stawki się zwiększały. Chyba wygrywał, bo oddawał. Wiedział, że mu nie odmówię. Pisał nawet nocami: „Pożycz”. Za pół godziny miał 500 zł na koncie – opowiada Agata, była partnerka internetowego hazardzisty Piotrka. Podkreśla, że kasyna online powinny natychmiast zniknąć. Bo zbyt łatwy dostęp i chęć łatwego zarobku przyciągają jak magnes.

Wtedy jeszcze nie wiedziała, co działo się z Piotrem. – Całe dnie spędzał w necie. Z tego powodu rzucił pracę. Nie znał umiaru, chciał więcej i więcej. Zapożyczał się u znajomych, wygrywał małe sumy. Miał problem ze spłatą długów, udało mu się w kasynie wygrać 9000 zł, spłacił, resztę kwoty przegrał. Brał kredyty. Dopóki pracował i miał umowę, to dostawał z firmy pożyczki. W jaki sposób i czy je oddał? Do dzisiaj nie wiem – mówi Agata.

Popsuły się ich relacje. Nie mieszkali razem i kiedy przyjeżdżał, większość czasu spędzał w telefonie. – Próbował mnie w to wciągnąć. Mówił: „Kliknij, może tobie się uda”. Klikałam, przegrywałam i słyszałam, że „coś mu chyba pecha przynoszę” – mówi Agata. Piotr zrobił się zimny, nieobecny. Długo się nie pojawiał, ściemniał, że nie ma na paliwo. Szantażował: przelejesz na paliwo, to przyjadę. – Nie ugięłam się. Przestałam pożyczać mu kasę. Wypłacałam gotówkę z konta, robiłam screena strony banku i wysyłałam mu: „Zobacz, nie mam”.

W końcu powiedział, że zablokował na 6 tygodni dostęp do kasyna online. Agata się ucieszyła. Szybko wyszło na jaw, że zalogował się na innych stronach. Zmyślnie wszystkimi manipulował, jak wielu uzależnionych od hazardu.

Na przykład Eryk swoje relacje z bliskimi i dziewczyną opisuje tak: „Kłamałem, kłamałem, kłamałem”. – Osoba o wysokiej inteligencji wcale nie musi odczuwać emocji dużo silniej niż inni. Może wcale nie mieć empatii, a w hazardzie kierować się wyłącznie instynktami. Taki człowiek potrafi doskonale podporządkować sobie innych i manipulować, nawet jeśli krzywdzi przez to najbliższe osoby – uważa dr Buczny.

Piotr, jak mówi Agata, był świetnym psychologiem. Wiedział, że jej zależy. Żeby coś uzyskać, udawał obrażonego. Bywał też agresywny, rzucał wyzwiska, wmawiał jej zdrady, wpędzał w poczucie winy. W końcu to ona czuła się odpowiedzialna za jego problemy, to ona przepraszała. On wyciągał telefon i grał.

– Odeszłam, bo zaczęłam się go bać – mówi Agata, partnerka Piotra. Był uzależniony od amfetaminy. Miewał paranoje, ataki agresji. Któregoś razu zapytał, czy Agata jest przy kasie, bo mogliby zagrać razem. Zmieniała temat, chciała, by odpuścił. W końcu wykrzyczał, że go „wkurwia, że nie znosi jej gadania”. Ton jego głosu ją przeraził. W oczach nienawiść i wściekłość. – Powiedziałam dość, kazałam odwieźć się do domu.

Piotr nie ma pracy, mieszka z rodzicami i nadal gra – tego Agata jest pewna. I jeszcze czegoś: niedługo znowu się do niej odezwie. Wyciągnie rękę po pomoc.

Pomaganie przez szturchanie

Wołanie o pomoc – to pierwszy krok do wyzdrowienia. – Dziś coraz więcej badań pokazuje, że wbrew obiegowej opinii wola wyjścia z nałogu wcale nie musi być poprzedzona tzw. upadkiem na dno. Motywacje do zmiany bywają różne i zależą od każdego człowieka – mówi psycholog Jacek Buczny.

Poznał historie hazardzistów, którzy rezygnowali z gry dopiero w momencie, kiedy stawką było już mieszkanie albo dom. Czekał wtedy prawnik z odpowiednią umową i żeby się odegrać, wystarczyło obstawić. Dla wielu aż wizja utraty dachu nad głową była impulsem do podjęcia terapii.

Dla innych impulsem może być życie uczuciowe. Pierwsza terapia Eryka – otwarty mityng anonimowych hazardzistów – nie pomogła, bo Eryk nie poszedł tam dla siebie. To dziewczyna „kazała mu się ogarnąć”. – Nic się nie zmieniło, grałem i oszukiwałem dalej. Któregoś dnia byliśmy razem, wyszedłem z pokoju i na telefon przyszło mi powiadomienie z kasyna. Ona to zobaczyła, a że już wcześniej obiecywałem, że nie będę grał, wszystko się posypało. Zerwała ze mną i to jest chyba największy koszt, jaki przez to wszystko poniosłem – mówi Eryk.

Pierwszym krokiem do wyjścia z nałogu jest uświadomienie sobie problemu. A z tym w przypadku hazardu online jest duży kłopot. – U hazardzisty na pierwszy rzut oka nie widać poziomu degeneracji, widocznej choćby u alkoholika czy narkomana – mówi dr Buczny. O ile w przypadku uzależnień od substancji psychoaktywnych czynnikiem hamującym jest m.in. ograniczenie dostępu (delegalizacja narkotyków, sprzedaż alkoholu tylko w określonych godzinach i tylko osobom powyżej określonego roku życia), to w przypadku hazardu online wydaje się to niemożliwe. – No, chyba że oddamy tę kwestię państwu, które zdecyduje za nas, co będziemy mogli wyświetlać na ekranach, a czego nie. W tej kwestii jestem jednak pesymistą – mówi Jacek Buczny. Zauważa, że jedną z ostatnich dostępnych w naszej kulturze strategii walki z takimi uzależnieniami jest tzw. nudging (ang. szturchanie). – To model działania państwa, które podpowiada, podsuwa obywatelowi sposoby walki z danym problemem. Kieruje do niego komunikat: jeśli masz problem, przyjdź, pomożemy. Ale niczego nie może zakazać ani nakazać.

Poszturchiwanie i ograniczenie – to, zdaje się, metoda działania polskiego państwa. W Polsce istnieje jedno legalne kasyno online, prowadzone przez Totalizator Sportowy. Stan idealny byłby taki: obywatel korzysta tylko z jednej, licencjonowanej przez państwo, strony internetowej, a nielegalne, działające z Cypru lub Malty, ignoruje. Tak jak w „realu” nie zapuszcza się do nielegalnych, działających w podziemiu szulerni.

W efekcie nielegalne kasyna online wyrastają jak grzyby po deszczu. Omijają prawo, kuszą promocjami, wysokimi wygranymi. Są jak „nisko wiszący owoc”. Niby zakazany, ale jednak każdy może po niego sięgnąć. Czy można z nimi skutecznie walczyć?

– Od lat próbuje się wprowadzać pewne ograniczenia, jak np. konieczność udowodnienia, a nie tylko oświadczenia dotyczącego wieku. Są to jednak działania niewystarczające – mówi Jakub Andrzejczak. Według niego kluczową rolę musi odgrywać odpowiednia profilaktyka. Oparta nie o techniki wzbudzania strachu, ale o pozytywne wzmocnienia. Nie mówmy młodzieży, co złego się wydarzy, kiedy wejdą w świat hazardu internetowego. Uczmy ich, co dobrego się wydarzy, gdy nie będą z niego korzystać.

Bo hazard internetowy to bardzo często problem, który zaczyna się, tak jak w przypadku Eryka, już w wieku nastoletnim. W pokoleniu, które w świecie wirtualnym się wychowało i w którym porusza się ze swobodą. W taki sam nieskrępowany sposób jak w przypadku hazardu styka się z brutalnymi treściami, pornografią, fake newsami, teoriami spiskowymi.

Według raportu fundacji Internet Matters (ang. Internet się liczy) coraz więcej nieletnich wydaje pieniądze na gry internetowe. Najczęściej robią to młode osoby z trudem odnajdujące się w relacjach z otoczeniem: z trudnościami w mowie (30 proc.) i tzw. emocjonalnie bezbronni (15 proc.). Wprost do korzystania z hazardu online przyznają się nastolatkowie z zaburzeniami żywienia (19 proc.) i chorobami fizycznymi (18 proc.).

Nie tylko nie jesteśmy na to przygotowani, ale sami na to przyzwalamy. – Jedną z największych krzywd, jakie współcześnie wyrządzamy dzieciom, jest zbyt wczesne popychanie ich w dorosłość, bo pozwalamy im docierać do treści, do których nie są przygotowane rozwojowo – uważa dr Jakub Andrzejczak.

W izolatce

Eryk ma nadzieję, że z terapii wróci odmieniony. Ale zdaje sobie sprawę, że będzie ciężko. Na każdej stronie, każdym portalu społecznościowym wyświetlą mu się reklamy: wejdź, zagraj, obstaw. Algorytm w przeglądarce zapamiętał, na jakie strony lubił kiedyś wchodzić. Teraz będzie go zamęczał, jak powracający koszmar.

Przez kilka dni był chory i musiał zostać w izolatce. Wziął ze sobą telefon z dostępem do internetu. Nie wytrzymał: wchodził do kasyn online i na serwisy z chwilówkami. Musiał ze sobą walczyć, by nie kliknąć „pożycz”. – Ale powiedziałem sobie, że jeśli to zrobię, to znowu wpadnę – mówi. – I się udało. Wyłączyłem telefon. Nie obstawiłem.

Polityka 35.2021 (3327) z dnia 24.08.2021; Społeczeństwo; s. 37
Oryginalny tytuł tekstu: "Przeklikane"
Reklama