Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

On nie wrócił

Żony himalaistów: w cieniu gór, w cieniu ich zdobywców

Himalaje Himalaje Shutterstock
Kiedy oni wspinają się na szczyt, one piorą, gotują, prasują. Kiedy oni dotykają głową dachu nieba, one głaszczą dzieci przed zaśnięciem i zapewniają, że wszystko będzie dobrze, tata wróci, przecież zawsze wraca. Prawie zawsze.
Artur Hajzer – polski taternik, alpinista i himalaista, twórca i szef programu Polski Himalaizm Zimowy 2010–2015. Zginął 7 lipca 2013, Gaszerbrum I.Katarzyna Zaremba/SE/EAST NEWS Artur Hajzer – polski taternik, alpinista i himalaista, twórca i szef programu Polski Himalaizm Zimowy 2010–2015. Zginął 7 lipca 2013, Gaszerbrum I.

Żony i partnerki himalaistów, nauczone życia w cieniu wielkich gór i ich zdobywców. Najczęściej anonimowe, przyzwyczajone, że jak – po szczęśliwym powrocie na dół – ich faceci brylują w mediach, rozdają autografy, przebijają się przez tłumy wielbicieli na spotkaniach „z wielkimi polskimi himalaistami”, one, z duszą na ramieniu, czekają, kiedy znowu usłyszą: „Wyjeżdżam”. Od tej chwili każda wiadomość, każdy dzwonek telefonu to paraliżujący strach. To on dzwoni, czy może ktoś z jego telefonu z wiadomością, że tym razem się nie udało.

Ze śmiercią swoich bohaterów też zostają same. Latami szukają równowagi, nie zawsze ją znajdują. Dotąd ciche i skryte, niech wreszcie przemówią.

Iza Hajzer: Artur mnie oszukał

Po śmierci Artura uświadomiłam sobie, że żyłam w bańce, która nagle pękła. Rodzina i przyjaciele uważali, że miałam wszystko. Piękny dom, biznes, syna i męża, żywą legendę. Nie wiedzieli, że Artur wielu rzeczy mi nie mówił. Chronił przed problemami, zamiast mnie na nie przygotować. Dostałam cios, po którym musiałam się podnieść, walczyć o siebie oraz o dziecko.

Tego dnia nie zapomnę nigdy. Niedziela, popołudnie, jestem z koleżanką na spacerze. Dzwoni Artur. Miał ze sobą telefon satelitarny. Odbieram i słyszę komunikat: „Marcin Kaczkan... szczytu…”.

Myślałam, że schodzą, stąd połączenie kiepskiej jakości. Kilka chwil później dostaję sms: „Marcin Kaczkan nie żyje”.

Burza w mózgu. Co robić? Kogo powiadomić? Byłam kłębkiem nerwów. Od tego czasu wielokrotnie próbowałam dodzwonić się do Artura. Telefon milczał. Czułam, że coś jest nie tak. Nie odpisywał, nie oddzwaniał. Straciłam kontakt.

W poniedziałek poszłam do pracy. Musiałam wyjść z domu, żeby nie oszaleć.

Polityka 38.2021 (3330) z dnia 14.09.2021; Społeczeństwo; s. 30
Oryginalny tytuł tekstu: "On nie wrócił"
Reklama