Za dziesięć dwunasta
Gen. Mirosław Różański dla „Polityki”: Polskie władze przegrywają na własne życzenie
JULIUSZ ĆWIELUCH: – Czy to jest wojna?
MIROSŁAW RÓŻAŃSKI: – Proszę ważyć słowa, których znaczenia nie chciałby pan odczuć na własnej skórze. One mają wielką moc. Potrafią się materializować.
Wielokrotnie powtarzane stają się prawdą?
Wielokrotnie powtarzane budują klimat i przyzwolenie. Jesteśmy świadkami kryzysu na skalę, jakiej nie doświadczaliśmy po 1989 r. Ale to ciągle nie jest wojna. Ani formalnie, bo nie zostały poczynione przez parlament żadne formalne kroki prawne i wydane stosowne akty. Ani rzeczywiście, bo pomimo koncentracji sił konflikt nie wszedł w fazę kinetyczną, czyli nie doszło do zbrojnej konfrontacji.
Może i nie doszło do zbrojnej konfrontacji, ale na granicy giną ludzie.
To jest wielka tragedia humanitarna. Ale to nadal nie jest wojna. Nie igrajmy z tym słowem, bo nasz przeciwnik tego właśnie oczekuje.
Sam pan mówi – przeciwnik. Pańscy koledzy mówią: wojna hybrydowa. To nie jest język pokoju, to się dzieje na naszych oczach.
Uporządkujmy, co się dzieje, a co wydaje się nam, że się dzieje, jak również co ma się nam wydawać, że się dzieje – bo takie mamy porządki logiczne w tym wielkim kryzysie, który dotknął nas na granicy z Białorusią. Po pierwsze, architektem tego, co się dzieje, jest bez wątpienia Władimir Putin, który od momentu objęcia władzy konsekwentnie realizuje jeden cel – odbudowanie imperium i przywrócenie Rosji pozycji co najmniej równorzędnego gracza na arenie światowych mocarstw. A ponieważ Rosja nie może grać jak równy z równym, to w tym meczu, używając języka stadionowego, kopie po kostkach i fauluje. Tym bardziej że sędzia, czyli Stany Zjednoczone, ma wiele własnych problemów i nie bardzo może się skupić na tym, co się dzieje na boisku.