Bestialstwo Rosjan w wojnie ukraińskiej przywołało do publicznej dyskusji pojęcie charakteru narodowego. Konstrukt dawno skrytykowany jako zgubny błąd uogólnienia. To tak nie działa, by poszczególne nacje obdarzone były (lub skażone) jakimiś genami, wspólną duszą, sposobem myślenia na pokolenia i powszechnie. Rozważania nad „rosyjską duszą” są jednak o tyle zasadne, o ile prowadzą do odpowiedzi na pytanie, co się dzieje ze społeczeństwem uwięzionym przez wieki w kolejnych imperialnych reżimach i systematycznie dewastowanym propagandą.
Ale zostawmy Rosjan. Pozostając jednak przy metaforze duszy: zajrzyjmy w tę polską. Tak jak by to zrobił psycholog-terapeuta.
„Tendencje w zachowaniach” to termin chyba najbezpieczniejszy. Należy do słownika psychologii i jest synonimem bardziej potocznych pojęć: osobowości, charakteru, natury. Zatem np. jedni są z natury ekstrawertykami, inni – introwertykami, jedni są ugodowi, inni konfliktowi, mamy osoby neurotyczne oraz stabilne emocjonalnie, większość jest trochę tym, trochę tym, w różnym stopniu. Dana cecha w jednych okolicznościach bywa zaletą, w innych – wadą; trudno ją wartościować – różnimy się i tyle. Lecz usytuowanie na jednym lub drugim biegunie każdego z wymiarów zwykle oznacza kłopot, a nawet patologię. Upraszczając: skrajny introwertyk traci kontakty z innymi, skrajny ekstrawertyk w nich się zatraca.
Podobnie rzecz ma się ze społeczeństwami. Np. jedno jest bardziej otwarte na „obcych”, inne mniej, większość mieści się w bezpiecznej, przyzwoitej normie. Gdy jednak tendencje do skrajności się nasilają, gdy coraz więcej ludzi podąża ku radykalizmom w myśleniu i działaniu, robi się złowrogo.
Spróbujmy na zasadzie eksperymentu, bez pretensji do naukowości, spreparować psychologiczną piątkę (patrz przypisy na końcu), zastosować psychologiczne kryteria do opisu polskiej zbiorowości.