Chodzi o drogę ekspresową S16, która ma prowadzić przez Krainę Wielkich Jezior Mazurskich (Mrągowo–Ełk), a na dalszym odcinku (Ełk–Knyszyn) przez Podlasie. Ta podlaska część byłaby zarazem fragmentem Via Carpatia – międzynarodowej trasy północ–południe, łączącej Kłajpedę na Litwie z Salonikami w Grecji. Szlak miałby przecinać liczne obszary chronione, cenne przyrodniczo i krajobrazowo, włącznie z Biebrzańskim Parkiem Narodowym (BPN). – Rospuda przy tych zamierzeniach to „pikuś”, jedna dolina – mówi Krzysztof Worobiec ze Stowarzyszenia na rzecz Ochrony Krajobrazu Kulturowego Mazur „Sadyba”.
W Programie Budowy Dróg Krajowych S16 została wpisana do Transeuropejskiej Sieci Transportowej TEN-T, która obejmuje szlaki o największym obciążeniu ruchem, w tym tranzytowym. Pierwsze przymiarki do S16 zaczęły się kilkanaście lat temu, ale zabrakło pieniędzy. Projekt zarzucono. Wrócił przed trzema laty. A wraz z nim kontrowersje dotyczące przebiegu trasy, opór ekologów, części samorządów oraz sporych grup mieszkańców. To akurat różni ten spór od konfliktu o Rospudę, w którym obrońcy przyrody byli raczej osamotnieni.
Michał Misztal prowadzi Muzeum Michała Kajki we wsi Ogródek, między Orzyszem a Ełkiem. Obserwuje budowę S16 na niekontrowersyjnym odcinku Borki Wielkie–Mrągowo. Ma świadomość, jaka to skala ingerencji w krajobraz, w środowisko przyrodnicze, w stosunki wodne. Z okien muzeum rozciąga się widok na malownicze jezioro Kraksztyn. Gdyby S16 powstała, widziałby most na jeziorze i nasypy, bo teren jest podmokły. Słyszy starą drogę krajową nr 16. Ale czym innym jest ekspresówka z jej jednostajnym poszumem. DK16 jest tłoczna tylko latem. Po sezonie zdarza mu się jechać z Orzysza do Mikołajek i nie minąć żadnego auta, choć to ponad pół godziny jazdy i kilkanaście wsi.