Policja wzięła na cel nieuczciwych przewoźników „na aplikacje”. Na razie w Warszawie
Wśród zatrzymanych byli tacy, którzy prowadzili pod wpływem alkoholu lub innych środków odurzających. Klientów wozili mimo sądowego zakazu. Posługiwali się fałszywymi prawami jazdy albo dokumentami pochodzącymi z przestępstwa. „Już w trzech pierwszych przypadkach kontrolowania kierowców i samochodów wykryliśmy fałszywe dokumenty i dowody rejestracyjne” – powiedział w rozmowie z RMF FM jeden z funkcjonariuszy.
Kierowcy działali jak „spółdzielnia”. Podzielili między siebie centrum stolicy i odpowiadali za zabieranie pasażerów z poszczególnych lokali. A raczej pasażerek, bo ich celem były najczęściej kompletnie pijane kobiety wychodzące z klubów. Niekiedy sami proponowali podwózkę.
Czytaj też: Kolejna napaść na Ukraińca w Polsce
Mandaty na prawie 8 tys. zł
W ciągu kilku nocy stołeczni funkcjonariusze wylegitymowali 189 osób oraz skontrolowali 177 pojazdów. Prócz trzeźwości przewoźników i sprawdzania ich licencji badali stan techniczny pojazdów i legalność pobytu na terenie RP. Efekt? 13 odholowanych aut, 11 wniosków o ukaranie i 12 zatrzymań (prawie wszystkie zatrzymane osoby to obcokrajowcy, głównie z Kaukazu i Azji Środkowej). Ponadto mundurowi wystawili wiele mandatów na łączną kwotę prawie 8 tys. zł.
Policja uznaje to za sukces. „Przeprowadzone działania przyniosły oczekiwany rezultat. Dodatkowo wzrosła świadomość kierowców trudniących się przewozem osób, głównie cudzoziemców, że znajdują się oni pod kontrolą i wszelkie popełniane przez nich przestępstwa i wykroczenia spotkają się z natychmiastową i nieuchronną reakcją Policji” – czytamy w komunikacie Komendy Stołecznej Policji.
Czytaj też: Akta Ubera. Politycy, lobbyści i długi ogon skandali
„Cały czas czuję jego rękę”
Przewozy zamawiane przez aplikacje zyskały popularność wraz z rozkwitem tzw. ekonomii współdzielenia. Bazuje ona na przekonaniu, że zamiast kupować (samochody, rowery, mieszkania), można wynająć, wypożyczyć, wspólnie użytkować. W kwestii transportu zyskało to nazwę MaaS (Mobility as a Service), czyli mobilności jako usługi.
W Polsce, a konkretnie w Warszawie, pierwsza tego typu aplikacja do przewozu osób (Uber) ruszyła w 2014 r. I podobnie jak w innych metropoliach na całym świecie nie obyło się bez protestów. Szczególnie ze strony taksówkarzy, których usługi, w porównaniu z aplikacją, stały się nagle drogie i mniej wygodne.
Z biegiem czasu na polskim rynku pojawiły się kolejne aplikacje. I odsłoniły inne, mniej przyjemne oblicze. „Cały czas czuję tę jego rękę, widzę jego twarz, jak zamykam oczy, i słyszę jego głos” – pisała w marcu 2022 r. na Facebooku kobieta, która doświadczyła molestowania podczas przejazdu.
Podobnych przypadków było znacznie więcej i stały się jednym z powodów policyjnych akcji jak ta w Warszawie w ostatnich dniach. Problem szybko nie zniknie, szczególnie że aplikacje, z racji ceny i wygody, nie tracą na popularności. Toteż policja, nie tylko stołeczna, zapowiedziała więcej podobnych działań w przyszłości.
Czytaj też: Uber ma kłopoty. Wielkie śledztwo obnaża nielegalne metody firmy