Tamtego ranka, w lipcu, Pawła obudził pisk. – Przerażająco głośny, tak, że nie mogłem otworzyć oczu. Dobiegał z mojej głowy. Pierwsza myśl: upiłem się i mam kaca. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że poprzedniego dnia nie piłem – opowiada.
Dźwięk ten, z różnym nasileniem, towarzyszy mu od tamtej pory. Jest pierwszą rzeczą, którą słyszy przed otwarciem oczu i ostatnią po ich zamknięciu. Słyszy go w pracy, w domu, podczas spacerów i zabawy z dzieckiem. A także, gdy bierze prysznic, czyta książkę, ogląda film, wypełnia papiery w urzędzie.
– Powoli przyzwyczajam się do myśli, że już nigdy nie zaznam ciszy. Jest tak, jakbym przytknął ucho do brzęczącego głośnika. Są dni, gdy brzęczenie jest cichsze, ledwo zauważalne. Innym razem pisk rozsadza mi czaszkę. Zresztą mogę ci pokazać – mówiąc to, odpala na komórce ultradźwięki, pogłaśnia do maksimum i przykłada do ucha reportera POLITYKI.
U Anety zaczęło się dwa i pół roku temu. Zasłabła, trafiła do szpitala. Następnego ranka przytkały się jej uszy, zawyło w głowie, straciła słuch w jednym z nich. Słuch w pewnym stopniu wrócił, ale wycie nie ustało. – Czasem jest to pisk, innym razem świerszcz, a jeszcze innym buczenie jak ze starego kineskopu. Gdy się nasila, kręci mi się w głowie, mam problemy z równowagą. Źle sypiam, stałam się nerwowa, do tego doszła nadwrażliwość na dźwięki – mówi.
Rafałowi piszczy od 14 lat. Czasem tak, że nawet odgłosy ruchliwej ulicy nie są w stanie tego zagłuszyć. Zaczęło się, gdy miał 20 lat, po powrocie z pracy usłyszał dziwny dźwięk – ciche piszczenie. Z początku myślał, że dochodziło z zewnątrz. Po pewnym czasie poszedł do łazienki, gdzie w kompletnej ciszy dźwięk przybrał na sile. – Spanikowałem, bo zrozumiałem, że to moje ucho – opowiada.