Społeczeństwo

Od serca dla żołądka

Albo rachunki, albo jedzenie. „Ziemniaki bez mięsa poproszę, tylko z sosem”

Grzegorz Jędrzejczak, właściciel baru Do Syta z darmowymi obiadami na warszawskim Służewcu. Grzegorz Jędrzejczak, właściciel baru Do Syta z darmowymi obiadami na warszawskim Służewcu. Leszek Zych / Polityka
Grzegorz Jędrzejczak, właściciel Do Syta, w tym roku po raz pierwszy zobaczył twarz biedy. Do jego baru przyszła starsza pani. Zamówiła ziemniaki bez mięsa, z samym sosem. Żeby było taniej. Chociaż nawet na to nie było jej stać.
Czasami w barze rozmawiają o polityce. Przecież w ich życiu niby nic się nie zmieniło, a nagle nie stać ich na jedzenie.Leszek Zych/Polityka Czasami w barze rozmawiają o polityce. Przecież w ich życiu niby nic się nie zmieniło, a nagle nie stać ich na jedzenie.

Idą powoli. Między tanimi budami z blachy. Wąskimi alejkami bazarku przy ul. Gotarda na warszawskim Służewcu. Mijają stragany warzywno-owocowe, sklepy mięsne, lumpeks, piekarnie, monopolowy. Tu, na bazarku, jest wszystko, czego człowiek potrzebuje. Można kupować do woli. Jeśli ma się za co. Ale oni nie mają. Wśród nich są tacy po osiemdziesiątce i tacy koło pięćdziesiątki. Jedni drepczą niepewnie o laskach, inni wspierają się na balkonikach. Niektórzy dla kurażu z sąsiadką albo z grupą kolegów emerytów. Inni pojedynczo, ze spuszczoną głową. Ich cel – bar z obiadami Do Syta. Nazwa nie jest przypadkowa – wreszcie się najedzą. Dostaną tu darmowy obiad. Obiad zawieszony, obiad kryzysowy, biedaobiad – różnie go można nazywać. To posiłek dla tych, których drożyzna w Polsce tak przygniotła, że już ledwo zipią.

• • •

W barze Do Syta w 15-litrowym garze bulgocze zupa dnia – fasolowa. Grzegorz Jędrzejczak, właściciel, wkraja do niej właśnie 1,5 kg boczku i paczkę kiełbasy. Grzegorz to kucharz z ponad 30-letnim stażem i wie, co powinno być w zupie, aby była treściwa. Drugie danie dnia to udka kurczaka, ziemniaki tłuczone i surówka z marchewki. Musi się łatwo nakładać i łatwo odgrzewać. Zwłaszcza że dla niektórych to rzeczywiście danie całego dnia, a więc także kolacja.

Dzień dobry, pani Halinko! Cześć, Grażynko! Witaj, Tadeusz, siadaj! – każdego ze stałych bywalców Grzegorz zna już po imieniu.

• • •

Zaczęło się od ziemniaków z sosem. Albo raczej od zakupów w hurtowni spożywczej. Był taki dzień, początek czerwca, Grzesiek pojechał po towar do baru i wziął to co zwykle. Zwykle wychodziło ok. 300 zł. Ale tym razem niespodzianka – prawie 450. Dużo drożej.

Grzegorz, drobny przedsiębiorca, drożyznę odczuwał już wcześniej.

Polityka 50.2022 (3393) z dnia 06.12.2022; Społeczeństwo; s. 36
Oryginalny tytuł tekstu: "Od serca dla żołądka"
Reklama