Leszek Dobrzyński jest baronem, a w naturze barona leży to, że nic nie musi. Tak przynajmniej bywało w dawnych dobrych czasach, gdy władza nie musiała sobie zawracać głowy wyborami ani rozliczać się z wykonywanych bądź niewykonywanych w ramach obowiązków pracowniczych czynności. Niekoniecznie dotyczy to jednak współczesnych baronów, którzy panują raczej nad regionalnymi strukturami partii politycznych niż lokalną szlachtą.
Czynność bądź bezczynność szefa PiS w Szczecinie nie stanowi obrazy moralności publicznej i nie będziemy posła Dobrzyńskiego z nich rozliczać. Jednakże pan baron był łaskaw zaszczycić Sejm RP podjęciem się obowiązków przewodniczącego sejmowej podkomisji stałej ds. osób niepełnosprawnych (w ramach komisji polityki społecznej i rodziny), za co pobiera wynagrodzenie w postaci dziesięcioprocentowego dodatku. Od początku kadencji uzbierało się już tego ponad 40 tys. zł, co jest sumą niebagatelną, zwłaszcza gdy jest się w naszym kraju osobą niepełnosprawną bądź takiej osoby opiekunem.
Po 20 tys. zł za jedno posiedzenie
Bylibyśmy niesprawiedliwi, twierdząc, że pan poseł nie robi nic i pobiera swoje wynagrodzenie całkiem nienależnie. Nie licząc bowiem tego, na którym wybrano go przewodniczącym, zwołał okrągłe dwa posiedzenia. Jedno 22 czerwca 2022 r., a drugie 25 stycznia 2023 r. Jak na razie wychodzi więc po jakieś 20 tys. zł za posiedzenie, czyli zaledwie czterokrotność przeciętnego honorarium profesora humanisty za napisanie monografii naukowej. Wyglądałoby to jednakże lepiej, gdyby oba posiedzenia pan poseł i baron w jednej osobie zechciał zwołać z dobroci serca i poczucia obowiązku, a nie pod wpływem ponagleń ze strony wrażych mediów (na czele z RMF FM).