Miej własną politykę.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Poseł Dobrzyński w służbie pełnosprawnym. Baron nic nie musi?

. . disara / PantherMedia
Wprawdzie szef sejmowej komisji ds. niepełnosprawnych tłumaczy się, że jednak coś tam – poza posiedzeniami – robi, lecz nikt nie wie, co to są za tajemnicze czynności.

Leszek Dobrzyński jest baronem, a w naturze barona leży to, że nic nie musi. Tak przynajmniej bywało w dawnych dobrych czasach, gdy władza nie musiała sobie zawracać głowy wyborami ani rozliczać się z wykonywanych bądź niewykonywanych w ramach obowiązków pracowniczych czynności. Niekoniecznie dotyczy to jednak współczesnych baronów, którzy panują raczej nad regionalnymi strukturami partii politycznych niż lokalną szlachtą.

Czynność bądź bezczynność szefa PiS w Szczecinie nie stanowi obrazy moralności publicznej i nie będziemy posła Dobrzyńskiego z nich rozliczać. Jednakże pan baron był łaskaw zaszczycić Sejm RP podjęciem się obowiązków przewodniczącego sejmowej podkomisji stałej ds. osób niepełnosprawnych (w ramach komisji polityki społecznej i rodziny), za co pobiera wynagrodzenie w postaci dziesięcioprocentowego dodatku. Od początku kadencji uzbierało się już tego ponad 40 tys. zł, co jest sumą niebagatelną, zwłaszcza gdy jest się w naszym kraju osobą niepełnosprawną bądź takiej osoby opiekunem.

Po 20 tys. zł za jedno posiedzenie

Bylibyśmy niesprawiedliwi, twierdząc, że pan poseł nie robi nic i pobiera swoje wynagrodzenie całkiem nienależnie. Nie licząc bowiem tego, na którym wybrano go przewodniczącym, zwołał okrągłe dwa posiedzenia. Jedno 22 czerwca 2022 r., a drugie 25 stycznia 2023 r. Jak na razie wychodzi więc po jakieś 20 tys. zł za posiedzenie, czyli zaledwie czterokrotność przeciętnego honorarium profesora humanisty za napisanie monografii naukowej. Wyglądałoby to jednakże lepiej, gdyby oba posiedzenia pan poseł i baron w jednej osobie zechciał zwołać z dobroci serca i poczucia obowiązku, a nie pod wpływem ponagleń ze strony wrażych mediów (na czele z RMF FM). A jeszcze lepiej byłoby, gdyby te posiedzenia przyniosły jakiś pożytek osobom niepełnosprawnym. Wprawdzie poseł Dobrzyński tłumaczy się, że jednak coś tam – poza posiedzeniami – robi, lecz nikt nie wie, co to są za tajemnicze czynności. Nie są też znane żadne czynności parlamentarnego zespołu ds. opieki nad osobami niesamodzielnymi. To szlachetne ciało nie doczekało się nawet wyboru przewodniczącego.

Nie, to wszystko nie jest śmieszne i nie ma z czego żartować. Niezwoływanie posiedzeń jest skandalem i oznacza świadomą obstrukcję. Dobrzyński nie zwołuje posiedzeń, bo każde takie posiedzenie przyspiesza proces legislacyjny, a PiS najwyraźniej na liście swoich upatrzonych wyborców nie umieścił osób niepełnosprawnych ani ich opiekunów. Zapewne uznał, że jest ich zbyt mało i zmiany legislacyjne w tym obszarze, rodzące jakieś koszty dla budżetu państwa, są mu zbędne. Tymczasem środowisko niepełnosprawnych właśnie teraz walczy o zmianę przepisów, która umożliwiłaby opiekunom pobierającym zasiłki opiekuńcze na niepełnosprawne dzieci podejmowanie zatrudnienia. Regulacja stanowiąca, że pobieranie zasiłku wyklucza się z pracą zarobkową, w zgodnej opinii zainteresowanych oraz ekspertów jest szkodliwa i niesprawiedliwa.

Jarosław Kaczyński, gdyby chciał, mógłby ją zlikwidować pstryknięciem palców. Na jego polecenie podkomisja Dobrzyńskiego obradowałaby często i rączo, aż by furczało. Widocznie jednak Kaczyński nie pstryknął – może dlatego że w programach TVP nie usłyszał, że trwają protesty w tej sprawie? Kto to wie. Za to poseł PiS nie od tego jest, żeby wypełniać jakieś regulaminowe obowiązki. Jego jedynym obowiązkiem jest służyć partii. Skoro więc partia kazała mu być śpiochem, to jest śpiochem. Gdy każe mu się obudzić – obudzi się i będzie „wykonywał linię partii”. Jaką? Tego dowie się z instrukcji. A niepełnosprawni? Cóż, z punktu widzenia władzy, siedząc na wózku, nie mogą jej nawet skoczyć. Można więc nimi pogardzać i pomiatać do woli. No, chyba że jakiś biskup szepnąłby słówko komu trzeba. Kłopot w tym, że biskupi mają pilniejsze interesy do partyjnych dygnitarzy niż sprawy osób niepełnosprawnych. Im zresztą powinna wystarczyć modlitwa.

Zapewne kary nie będzie

Posłanka Jagna Marczułajtis-Walczak z Koalicji Obywatelskiej wezwała Dobrzyńskiego do oddania niegodnie zarobionych pieniędzy na cele charytatywne. Bez odzewu. A miał okazję honorowo zrezygnować i pieniądze oddać. Tyle że honorowe zachowanie stanowi poważne naruszenie dyscypliny partyjnej. Nie było wszak rozkazu: „Po honor marsz!”.

Wszelako nie o honor wyłącznie tu chodzi. Na ostatnim posiedzeniu posłanki opozycji złożyły wniosek o dopisanie do porządku obrad dyskusji nad odwołaniem Leszka Dobrzyńskiego z funkcji przewodniczącego komisji, a ten nie poddał wniosku pod głosowanie. Zapewne policzył sobie, że na sali jest za mało posłów z PiS, którzy mogliby go wybronić. Jest to ewidentne naruszenie zasad sprawowania funkcji przewodniczącego gremium demokratycznego, jakim jest sejmowa podkomisja. Z tego powodu, jak oświadczyła na konferencji prasowej posłanka Lewicy Katarzyna Kotula, do komisji etyki złożony zostanie wniosek o ukaranie posła Dobrzyńskiego. Już na początku lutego zobaczymy, z jakim skutkiem. Zapewne kary nie będzie, bo Dobrzyński powie, że tak ważny wniosek wymaga dyskusji w gronie całej komisji polityki społecznej i rodziny. To zresztą bez znaczenia. Nieetyczne jest wszak samo w sobie bycie funkcjonariuszem tej amoralnej władzy.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

Kultura

„Rodzina Monet”. Nowy hit literatury młodzieżowej. Nieco lepszy niż Pizgacz

„Rodzina Monet” Weroniki Anny Marczak, czyli fantazja o życiu w ładnym domu z ładnymi chłopcami, to nowy hit literatury młodzieżowej rodem z Wattpada.

Justyna Sobolewska
17.03.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną