Dzwon z jasnego nieba
Wojna o kościelne dzwony. Budzą o świcie, zagłuszają telewizję. „To nie średniowiecze!”
Na miłość bliźniego powołuje się ten, który w Boga nie wierzy: Grzegorz Dąbrowski, lat 44 lat, połowa lat po apostazji. W imieniu mieszkańców poznańskiego osiedla Strzeszyn domaga się, żeby proboszcz nie włączał dzwonu o 7.30 w niedzielę (bo choć raz w tygodniu bliźni chcą się wyspać), codziennie o 21.00 (bo wieczorami pragną odrobiny spokoju) oraz o zaprzestanie wybijania godzin (bo to dodatkowe 56 uderzeń każdego dnia). – Poza tym niech sobie dzwoni na wszystkie msze, wszystkie uroczystości. Nie przeszkadza nam ani parafia, ani wiara, nie walczymy z religią. Chcemy jedynie spokoju, a w imię miłości bliźniego, do której Kościół katolicki regularnie się odwołuje, oczekujemy kompromisu. Proboszcz Andrzej Herkt stoi jednak na gruncie prawa świeckiego, bo parafialny dzwon nie przekracza norm hałasu. Do kompromisu według niego już doszło: dawniej dzwon włączał się co pół godziny. „Następny, a później jeszcze następny i następny kompromis doprowadzi, że zamilknie nasz dzwon” – ogłosił urbi et orbi (znaczy się na Facebooku). Socjolożka Marta Smagacz-Poziemska, prof. Uniwersytetu Jagiellońskiego: – Konflikt w Strzeszynie jak w soczewce skupia problemy polskiego Kościoła.
Jak się zostaje wrogiem
Bicie dzwonów towarzyszy wiernym od niepamiętnych czasów, zwoływanie wiernych dźwiękiem dzwonów według kampanologów (starołacińskie campana to dzwonek) wywodzi się od biblijnych trąb. „Kiedy Pan Bóg w Starym Testamencie dawał Mojżeszowi przepisy, jak ma urządzić świątynię i Przybytek Pański, m.in. polecił sprawić srebrne trąby, przy pomocy których kapłani zwoływaliby lud do świątyni na ofiarę poranną i wieczorną (…). Miejsce świątyń starozakonnych zajęły nasze kościoły (…). Nie używamy srebrnych trąb do zwoływania wiernych na nabożeństwo, ale rolę tę spełniają dzwony” – pisze ks.