Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Jan Paweł II jako patron szkół zaczyna się chwiać na cokole

Byłoby dobrze, gdyby na patrona szkoły został wybrany człowiek, którego właściwy stosunek do dzieci nie budzi najmniejszych wątpliwości. Byłoby dobrze, gdyby na patrona szkoły został wybrany człowiek, którego właściwy stosunek do dzieci nie budzi najmniejszych wątpliwości. Łukasz Nowaczyk / Agencja Wyborcza.pl
Żaden patron nie jest na zawsze. A Jan Paweł II? Choć polski papież – jak napisały dzieci z jednej ze szkół jego imienia – nie używał nigdy brzydkich słów, ludzie broniący Jana Pawła II posługują się bardzo brzydką mową.

Kiedy szkoła wybiera patrona (albo zmienia), należy zapytać o zdanie wszystkich. Całą społeczność szkolną. Nie może być tak, że decyzję podejmuje organ prowadzący w porozumieniu z dyrektorem, radą pedagogiczną oraz radą rodziców, a dzieci mają niewiele do powiedzenia. Bo dorośli wiedzą lepiej.

Na stronie internetowej jednej ze szkół, która nosi imię polskiego papieża, przeczytałem, że dla Jana Pawła II dziecko było – podobnie jak każdy człowiek – podmiotem. „A być podmiotem to znaczy uczestniczyć w stanowieniu o »pospolitej rzeczy« wszystkich Polaków”. Dziecko jako uczeń czy uczennica ma więc prawo uczestniczyć w stanowieniu miejsca, gdzie się uczy. Dotyczy to także prawa do wyboru, a później do oceny patrona swojej szkoły, akceptowania go bądź wyrażenia chęci jego zmiany.

Dzieci potrzebują człowieka, który nie zawodzi

Na stronie innej szkoły imienia Jana Pawła II przeczytałem, jak podczas wybierania patrona uczniowie i uczennice uzasadniali oddanie głosu na papieża, a nie na inną osobę. Powtarzały się opinie, że bardzo kochał wszystkie dzieci, czuwał nad nimi, dbał o dzieci, pomagał im i nie mówił brzydkich słów. Dzieci bardzo potrzebują takiego człowieka. Dorosłego człowieka, który nigdy nie zawodzi. Wielu dorosłych ludzi – rodzice, nauczyciele, lekarze, księża, sprzedawcy, sąsiedzi, znajomi i nieznajomi – zawodzi. Dzieci chcą wierzyć, że choćby cały świat zawiódł, jest osoba, na której zawsze można polegać. Która nie opuści dziecka w potrzebie. Byłoby pięknie, gdyby taka osoba istniała naprawdę, a nie była tylko postacią z baśni albo Panem Bogiem, którego nikt przecież nie widział.

Z pedagogicznego punktu widzenia byłoby dobrze, gdyby taki niezawodny człowiek został wybrany na patrona szkoły. Człowiek, którego właściwy stosunek do dzieci nie budzi najmniejszych wątpliwości, idealnie się do tej roli nadaje. Posiadanie takiego patrona ułatwia nauczycielom pracę, zawsze bowiem można powołać się na ideały, które były mu bliskie. Jako wychowawca i nauczyciel pracujący w liceum imienia Bolesława Prusa nieraz odwołuję się do myśli tego pisarza, którego nie bez powodu nazywano „sercem serc”. Patronem szkoły może być tylko ktoś taki: osoba z sercem do ludzi, a przede wszystkim do dzieci. Gdyby okazało się, że w jakimś momencie życia zabrakło jej serca, że zawiodła dzieci, patronowanie przez nią szkole traci sens.

Pamiętam, jak w latach 90. w moim liceum zaczęto poddawać w wątpliwość sens posiadania takiego patrona: serca serc. „Gdybym kierował się zasadami pracy u podstaw i pracy organicznej – mówił do zebranych absolwent podczas rocznicy istnienia szkoły – do niczego bym nie doszedł”. Podobnie myślało wielu innych absolwentów, którym Prus wydawał się za miękki, wręcz naiwny. A Polska po upadku komunizmu stawiała na innych bohaterów. Pozytywista jako patron liceum, do którego chodziła zdolna i żądna sukcesu młodzież, zawisł na bardzo cienkim włosku. Doszło nawet do tego, że kiedy podczas wydarzeń międzyszkolnych zagadywano naszych uczniów o Prusa, ci odpowiadali, że nie wiedzą o nim nic. Był więc patronem naszej szkoły, ale w sercach uczniów już nie gościł.

Żaden patron nie jest na zawsze

Na szczęście rada pedagogiczna nie podjęła uchwały, że Bolesław Prus jest nietykalny. Dyrektor też niczego nie zakazywał. Gdybyśmy zabronili młodzieży badać i dociekać, kim jest „serce serc”, doprowadzilibyśmy do tego, że Prus stałby się patronem budynku, ale nie ludzi. Daliśmy jednak nastolatkom wolną rękę w dociekaniu prawdy o Bolesławie Prusie i to go uratowało. Młodzież zaakceptowała pozytywistę. Dzisiaj bardzo rzadko słyszymy opinie, że moglibyśmy pomyśleć o lepszym patronie, bardziej pasującym do współczesności. Jeśli taka będzie wola naszej społeczności, możemy uruchomić procedurę wyboru nowego patrona. Czy ktoś wam powiedział, że Prus jest na zawsze? Żaden patron nie jest na zawsze. A Jan Paweł II?

Choć polski papież – jak napisały dzieci ze szkoły jego imienia – nie używał nigdy brzydkich słów, ludzie broniący Jana Pawła II posługują się bardzo brzydką mową. Choć on nie krzyczał na dzieci, jego obrońcy gotowi są nie tylko wrzeszczeć, ale nawet bić. Zapewne obronią papieża przed usunięciem go ze sztandarów szkół, którym patronuje, ale ustawami, krzykiem i biciem nie ochronią Jana Pawła II przez wyrzuceniem go z serc. Im częściej będą stosować taką agresywną i chamską obronę, tym więcej dzieci uzna, że w ich sercach nie ma miejsca dla postaci, którą przed prawdą trzeba chronić obelżywym językiem, a nawet kijem i pałką. Co to za święty, który do obrony swojej świętości potrzebuje słów i czynów dalekich od świętości?

No więc gdybyśmy mieli odwagę spojrzeć w serca dzieci i młodzieży, zobaczylibyśmy, że Jan Paweł II jako patron szkół zaczyna się chwiać na cokole. To wcale nie znaczy, że zaraz zacznie się masowe zwalanie papieża z pomników i umieszczanie tam nowego patrona. Nastolatkom wcale nie chodzi o zmianę patrona, lecz o prawo do wiedzy o nim i do samodzielnej oceny jego postepowania. Młode osoby chcą być traktowane w szkole jako podmiot, chcą mieć prawo do własnego zdania i samodzielnej decyzji. Nie chcą być przedmiotem, który władza będzie przestawiać z kąta w kąt i narzucać, w którą stronę ma patrzeć, co widzieć, a czego nie widzieć. Uczniowie i uczennice nie są martwymi kukłami, które można stroić w religijne szaty i przyozdabiać papieskimi emblematami. Dzieci i młodzież zawsze należy zapytać, czy tego chcą.

Polak nie może zwątpić w świętość papieża

Było pięknie, gdy dzieci chciały Jana Pawła II za patrona swojej szkoły. Pisowska władza za to je pokochała. Pokochała je miłością pana i władcy, który obdarza tym uczuciem jedynie osoby posłuszne. Gdy te same dzieci słyszą teraz o swoim patronie rzeczy budzące niepokój i chcą to sprawdzić, zbadać, zapytać, dowiadują się, że nie mają prawa, gdyż prawda jest tylko jedna: pisowska. Społeczność szkolna dowiaduje się, że Jan Paweł II jest patronem na zawsze. Szkoła zawarła umowę bez możliwości jej rozwiązania. Podpisała cyrograf. A każdy, kto próbowałby podważyć zapisy tej umowy, nie jest Polakiem, lecz ubeckim agentem i komunistyczną świnią. Kto nie chce tak być nazywanym, niech włoży mordę w kubeł i posłusznie wypełnia warunki umowy, które brzmią: „Jan Paweł II był świętym człowiekiem w każdej chwili swojego istnienia, a wszystko, co temu przeczy, jest kłamstwem i szkodzi Polsce”.

Każdy człowiek ma prawo do kryzysu wiary w Boga, ale prawdziwy Polak nie może zwątpić w świętość Jana Pawła II. Gdy pisowska władza pozbawia uczniów i uczennice prawa do wątpienia w bezgraniczną dobroć polskiego papieża, nastolatki nie mają innego wyjścia jak uciekać w ateizm. Jeszcze bowiem w tym kraju można być niewierzącym w Boga, za to nie traci się dobrego imienia, nie jest się pozbawionym praw uczniowskich i obywatelskich, nie jest się wyrzucanym ze szkoły ani nie trafia się do poprawczaka. Natomiast za niewiarę w Jana Pawła II trzeba się liczyć z najbardziej surowymi konsekwencjami.

Aparat państwowy szykuje się do zastosowania przemocy wobec wszystkich, którzy pragną poszukać odpowiedzi na pytanie, czy Karol Wojtyła jako biskup, a potem papież chronił dzieci przed pedofilami w sutannach, czy też stawiał dobro Kościoła jako instytucji ponad dobro niepełnoletnich ofiar. Dla takich dociekliwych osób aparat państwowy przygotowuje kary. PiS zamierza uchwałami i ustawami podtrzymać uwielbienie dzieci i młodzieży dla Jana Pawła II: człowieka, który został w Polsce ustanowiony obowiązkowym świętym.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną