Powodem jest troska o bezpieczeństwo danych – TikTok został stworzony przez chińską korporację ByteDance i chociaż wykonał – pod wpływem nacisków politycznych i wizerunkowych – wiele ruchów, aby odciąć się od korzeni, nadal jest z nią powiązany i kojarzony. Chociaż nie ujawniono dotąd konkretnych przypadków przekazywania danych chińskiej firmie i dalej władzom w Pekinie, panuje powszechne przekonanie, że trafiają one do potencjalnie wrogiego państwa. Zgodnie z decyzją polskiej Rady ds. Cyfryzacji, jeśli politycy nadal będą chcieli łowić młodych wyborców na TikToku, będą musieli robić to z prywatnych urządzeń – o ile nie mają na nich zainstalowanych żadnych aplikacji służących do pracy urzędowej.
Podobny „zakaz TikToka” został niedawno wprowadzony w innych krajach zachodnich, m.in. we Francji. W komunikacie francuskiego ministerstwa transformacji i służby publicznej czytamy, że „po analizie kwestii, zwłaszcza bezpieczeństwa, rząd podjął decyzję o wprowadzeniu zakazu pobierania i instalowanie aplikacji rozrywkowych na telefonach służbowych urzędników państwowych”. Chodzi zatem o wszystkie aplikacje, które nie służą do pracy i nie mają odpowiedniego poziomu cyberbezpieczeństwa. Przewidziano jednak wyjątki, takie jak używanie aplikacji do potrzeb zawodowych.
TikTok, czyli emocje
Dlaczego akurat TikTok budzi tyle emocji, chociaż nie jest ani jedyną aplikacją rozrywkową, która zbiera dane, ani nawet jedyną chińską zabawką, którą podejrzewano o niecne zachowania (było tak też z popularną grą fantasy „Genshin Impact”, która przez „błąd we wczesnej wersji” próbowała zaglądać do schowków telefonów)?