Dobro sprawy
Niewinny, „tymczasowo” aresztowany, zniszczony. Ta historia przyprawia o mdłości
To jedna z tych historii, które przyprawią o mdłości. Słabo się robi, kiedy uświadamiasz sobie, jak łatwo można zostać w Polsce tymczasowo aresztowanym i stracić wszystkie prawa. I jeszcze jak niewiele znaczy dla wymiaru sprawiedliwości słowo „tymczasowo”.
W tej sprawie nie będzie zbyt wielu nazwisk. Imiona też są zmienione na prośbę bohaterów albo dla ich dobra. Marek nie jest Markiem. Damian jest tak naprawdę… itd. Wydrylowana z nazwisk historia traci konkret, ale zyskuje uniwersalność.
Wujek Marek
W gęstej mgle dźwięków autystycznego Damiana, który nie potrafił złożyć prostego zdania i używał zaledwie pojedynczych słów, powtarzał się zwrot: „wujek Marek”. Do tego Damian wykonywał dziwny gest. Nauczyciele i psycholog ze szkoły specjalnej uznali, że obsceniczny. Tyle wystarczyło, żeby szkoła się zaniepokoiła. A następnie zawiadomiła organy ścigania o możliwości popełnienia przestępstwa seksualnego na jednym z ich podopiecznych. W rękach organów „możliwość” płynnie przeszła w konkret. Uznano, że chłopiec był molestowany. A jak jest przestępstwo, to musi być i sprawca – czyli „wujek Marek”.
Mama Damiana miała różnych wujków. W zasadzie zmieniali się w jej życiu na tyle szybko, że Damian mógł ich nie zapamiętać. Wujka Marka zapamiętał, bo przez większość jego życia był ich sąsiadem i był dla niego dobry. Inni wujkowie zachowywali się zabawnie. Na przykład jeden wujek schował się w szafie, kiedy do domu przyszedł z niezapowiedzianą wizytą asystent rodziny.
Z raportu środowiskowego wynika, że mama Damiana o pięknym imieniu Hortensja była nieskomplikowaną osobą ze skomplikowanym życiem osobistym. To ważny szczegół. Marek też miał skomplikowane dzieciństwo. – Siostra nie poradziła sobie życiowo – mówi ciotka Marka i w tym jednym zdaniu zamyka całe cierpienie, które spotkało chłopca w dzieciństwie.