Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Komu sprzyja wiatr

Górnicy na wiatraki? Z węglem trzeba się rozstać. „Koledzy z kopalni mówili: głupi jesteś”

Marcin Potempa, montaż turbiny wiatrowej. Marcin Potempa, montaż turbiny wiatrowej. Arch. pryw.
Pierwsi górnicy z likwidowanych kopalń dostają oferty zatrudnienia w elektrowniach wiatrowych. Wkrótce może tu być kilkadziesiąt tysięcy miejsc pracy. Ale czy da się tak przenieść spod ziemi na stumetrowe wieże?
Marcin Potempa: „Szanuję kolegów, którzy dalej pracują pod ziemią. Ale dla siebie chcę czegoś więcej…”Arch. pryw. Marcin Potempa: „Szanuję kolegów, którzy dalej pracują pod ziemią. Ale dla siebie chcę czegoś więcej…”

W Finlandii lasy z wysokości wieży elektrowni wiatrowej wyglądają jak trawniczek. Gdy jest mgła, można odnieść wrażenie, że jest się między chmurami albo ponad nimi. Wielka zmiana, bo Marcin Potempa, rocznik 1976, wcześniej pracował tysiąc metrów pod ziemią – na oddziale wydobywczym Kopalni Borynia Jastrzębskiej Spółki Węglowej – teraz 160 m nad. Nie powie, że w kopalni nie ma romantyzmu, superwrażeń, choć innego rodzaju. Najpierw fascynowały go te setki kilometrów podziemnych korytarzy, potężne maszyny. Ale z czasem monotonia tego systemu pracy zaczęła nużyć. Potrzebował odmiany. Skorzystał z tego, że dwa lata temu pojawił się program przekwalifikowania górników na techników i serwisantów turbin wiatrowych. Inicjowany przez firmy z branży wiatrowej, które potrzebują kadr, wspierany przez Spółkę Restrukturyzacji Kopalń. Dla uczestników darmowy.

Koledzy mówili: głupi jesteś

Przejście od czarnego węgla do zielonej energii, o dziwo, nie wymaga lat edukacji. Wystarczą miesięczne kursy. Podczas tych szkoleń uczy się nie zawodu, ale ogólnych zasad bezpieczeństwa, których trzeba przestrzegać w nowej pracy. Wiedzę i umiejętności, jak montować wieże wiatrowe, jak je serwisować, adepci kursów zdobywają już u pracodawcy, od bardziej doświadczonych kolegów. W grę wchodzą spektakularne operacje. Na przykład ważącą 700 ton turbinę trzeba wciągnąć dźwigiem na wysokość 100 m, osadzić i przykręcić. – To branża dla ludzi trochę szalonych, a zarazem odpowiedzialnych – opowiada Potempa. – Tu śrubokręt nie może wypaść z kieszeni, bo spadając z tej wysokości, mógłby zabić człowieka.

Marcin Potempa spośród górniczej siódemki, która trafiła na pierwszy kurs (za pieniądze z UE, wart 30 tys. zł) miał za sobą najdłuższy staż – 15 lat pracy pod ziemią.

Polityka 49.2023 (3442) z dnia 28.11.2023; Społeczeństwo; s. 37
Oryginalny tytuł tekstu: "Komu sprzyja wiatr"
Reklama