Jak można się było spodziewać, odważna decyzja ministra Giertycha o zmianie kanonu lektur szkolnych spotkała się z histerycznym atakiem określonych środowisk i związanych z nimi nauczycieli, co oczywiście świadczy o tym, że decyzja ta była słuszna.
Nic dziwnego, skreślonych Gombrowicza, Goethego i Dostojewskiego mają już przeczytanych. A przez utwory dokooptowanych pisarzy musieliby się przedzierać od początku, a wiadomo, że im się nie chce. Dlatego protestują i zapowiadają, że niczego nie przeczytają bez podwyżek pensji i obietnicy wcześniejszych emerytur (na które, jak twierdzą, będą zmuszeni pójść już po lekturze trzech powieści Dobraczyńskiego).
MEN zapowiada w sprawie lektur szerokie konsultacje społeczne i zapewnia, że nikt niczego na chama uczniom narzucać nie będzie. W ramach konsultacji wszystkie nominowane do kanonu utwory zostaną przez wybranych urzędników MEN odczytane na żywo w TVP, a ostateczną listę ustali się za pomocą audiotele. Wszystkim, którzy trafnie odgadną zestaw lektur, zostanie przyznana matura.
Sławomir Mizerski
W „Polityce” od 1995 r. jako reporter, a od 2006 r. także jako autor felietonów satyrycznych. Wcześniej pracował m.in. w „Gazecie Wyborczej” (1989–90), nieistniejącym już tygodniku „Spotkania” i w „Życiu Warszawy”.