Napęd na pedały to technologiczna nisza wciąż słabo zagospodarowana i w tej dziedzinie Polska może z sukcesem zawalczyć o pozycję światowego lidera. Dlatego gdański pomysł z pewnością ożywi różne środowiska. O pociągach na pedały powinny pomyśleć PKP. Składy takie byłyby zdecydowanie szybsze od tych napędzanych tradycyjnie, problem w tym, że na razie stan szyn i podkładów uniemożliwia jazdę z prędkościami, jakie oferuje nowoczesny napęd na pedały. – Pociąg to nie wodolot. Każde zbyt mocne naciśnięcie na pedał mogłoby spowodować wykolejenie składu, na co nie możemy sobie pozwolić – przyznaje jeden z kolejarzy. Gdańskim projektem zainteresowało się już wojsko. – Moglibyśmy dorobić pedały do naszej amfibii Rosomak, dzięki czemu osiągnęłaby zaplanowaną zdolność bojową – twierdzi pragnący zachować anonimowość przedstawiciel Sztabu Generalnego, który pracuje też nad dorobieniem pedałów do myśliwca F-16, aby maszyna ta wreszcie bez przeszkód mogła się wzbić w powietrze. Jak ujawnia, przerobiony F-16 po zaledwie tygodniu prób na lotnisku w Szymanach rozpędza się do 30 km/h. Wynika z tego, że jeśli nie pojawią się jakieś niespodziewane przeszkody, za ok. 2 lata maszyna osiągnie prędkość 3 tys. km/h.
Niestety nad nową technologią zawisły czarne polityczne chmury. Jej wdrażaniu przeciwna jest Samoobrona, dążąca do tego, aby wszystko, co się rusza, było napędzane biopaliwem. Z kolei LPR wyraża uzasadniony niepokój o to, że najważniejsze sfery życia publicznego zostaną zdominowane przez pedały, na co partia ta nie pozwoli. – Te pedały to jakiś perwersyjny pomysł. Jako LPR jesteśmy przeciwko różnym chorym napędom, chcemy napędu bardziej zgodnego z naturą i wartościami chrześcijańskimi – mówi jeden z posłów tej partii.
PiS do pedałów również odnosi się nieufnie. Politycy tej partii są za tym, aby istotne dla gospodarki i bezpieczeństwa kraju pojazdy były napędzane raczej czystą wolą polityczną lub decyzjami premiera Kaczyńskiego z bezpośrednim wtryskiem.