Uciec z ulicy
Młodzi bezdomni są w Polsce niewidzialni. Śpią na klatkach, w autobusach, pomocy nie ma
Rzadko kiedy trzymają się jednego miejsca. To ich ciągłe przemieszczanie się sprawia, że młodzi bez dachu nad głową stają się przezroczyści dla reszty społeczeństwa. – Zazwyczaj stosują bardzo mobilne rozwiązania: dziś jeżdżę nocnym autobusem, jutro będę spał na klatce, pojutrze u kolegi, innego dnia na squocie. Po drugie, taka młodzież często na bezdomną wcale nie wygląda. Ma modne ubrania, staranny makijaż, kolczyki, tatuaże, często słuchawki na uszach. Spędza czas na kanapie w kawiarni czy w galeriach handlowych, sprawiając wrażenie beztroskich młodych ludzi – mówi Agnieszka Sikora, prezeska warszawskiej fundacji „po DRUGIE”, która od przeszło dekady pomaga młodzieży i młodym dorosłym doświadczającym bezdomności, oferując im kompleksowe wsparcie: zakwaterowanie, wyżywienie, pomoc psychologiczną czy doradztwo zawodowe. W ubiegłym roku organizacja pomogła ok. 300 osobom.
Badanie przeprowadzone w 2019 r. przez Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej (MRiPS) pokazuje, że osób w kryzysie bezdomności w wieku 18–25 jest w skali kraju ok. 800. Organizacje pozarządowe uważają jednak, że liczba ta jest stanowczo zaniżona, bo urząd zbiera dane głównie ze schronisk, noclegowni czy ogrzewalni, czyli miejsc, do których młodzi praktycznie nie trafiają. W połowie 2022 r. stanowili zaledwie 6 proc. ogółu korzystających z takiej pomocy.
Znaczna część młodych bezdomnych to wychowankowie placówek opiekuńczych czy resocjalizacyjnych. – Jako system zajęliśmy się tymi osobami, ale nie przemyśleliśmy, co potem z nimi zrobić. Weźmy pod lupę młodzieżowe ośrodki socjoterapii. To placówka, do której dzieci kierowane są na wniosek rodzica czy opiekuna. Dla nich nie ma dziś żadnego systemowego rozwiązania, a kiedy kończą 18 lat, rodzice często mówią im: Jesteś dorosły, musisz sobie radzić – komentuje Sikora.