Przystanek Polska
Co 11. student w Polsce jest cudzoziemcem. Nie chcą stąd wyjeżdżać. Niektórzy będą musieli
Arghya, lat 28, to student z doświadczeniem. Nauki przyjmował w Indiach, skąd pochodzi, i w Izraelu. Magisterkę planował zrobić we Francji albo w Wielkiej Brytanii. Wyszło inaczej i ostatecznie wylądował w Warszawie. – Pomyślałem, że pochodzę na zajęcia przez rok, a później pojadę dalej, na Zachód. Ale w Polsce poznałem przyjaciół, dostałem dobrą pracę w banku, spodobało mi się i postanowiłem jeszcze trochę zostać. Przyznam szczerze, że z biegiem czasu mam coraz mniejszą ochotę się stąd ruszać – opowiada.
Obecnie jest na ostatnim roku stosunków międzynarodowych na UW. Pracuje w firmie zajmującej się technologiami finansowymi – na płacę nie narzeka, na Zachodzie na pewno zarobiłby więcej, ale w Indiach zdecydowanie mniej. Szczególnie że dopóki studiuje, ma prawo mieszkać w akademiku, więc miesięcznie nie wydaje więcej niż 2,5 tys. zł. Resztę pieniędzy odkłada albo wysyła rodzinie.
W Polsce najbardziej podobają mu się szerokie możliwości pracy, festiwale muzyczne i… kobiety. Ceny też go nie przerażają; biorąc pod uwagę zarobki, naprawdę nie są takie wysokie, twierdzi. Gdyby tylko było trochę cieplej i słoneczniej, mógłby tu zostać na stałe.
Już blisko co 11. student w Polsce jest cudzoziemcem. Przybywa ich z roku na rok: pięć lat temu statystyki mówiły o 82 tys., w 2022 r. liczba ta przebiła 100 tys., a dziś w naszym kraju kształci się już 107 tys. studentów z zagranicy. Uwaga większości z nas, szczególnie w ostatnich latach, zwrócona była w kierunku Ukraińców, którzy stanowią już ponad 40 proc. wszystkich studentów zagranicznych (na drugim miejscu są Białorusini). Ale przybywa też studentów z dalszych zakątków globu – Azji i Afryki – którzy uczą się na polskich uczelniach, tyle że po angielsku.
Przed nimi także stoją liczne wyzwania, z czego pierwszym i nierzadko największym jest zdobycie wizy (pisaliśmy o tym w POLITYCE 40).