O inności inaczej
Jak mówić o inności? Niewidomy youtuber: Oklaskiwanie i zbiorowe bicie piany niczego nie zmienia
MARTYNA BUNDA: – Przekonuje pan, że mamy problem z podejściem do niepełnosprawności.
TOMASZ MATCZAK: – Nie wiem, czy chciałbym kogoś przekonywać. Niemniej moje obserwacje są takie, że brniemy w jej dowartościowanie, a nawet gloryfikowanie. Próbujemy z niej robić zaletę, wynagradzać ludziom to, że los czy natura czegoś im nie dała – poprawiając im samopoczucie.
Przekraczanie ograniczeń może hartować albo uwrażliwiać. Może warto pokazywać ten pozytywny aspekt niepełnosprawności?
Niepełnosprawność może człowieka rozwinąć, ale wcale nie musi. A oklaskiwanie kogoś tylko za to, że jest niepełnosprawny, niczego nie zmienia na lepsze w jego położeniu.
Weźmy taki przykład: integracyjna podstawówka, gdzie dzieciaki z niepełnosprawnościami, i tylko one, dostały świadectwa z rąk dyrektora, razem z uczniami, którzy zasłużyli na czerwony pasek. Bo rzekomo włożyły w naukę więcej wysiłku niż dzieci, które nie mają ograniczeń. A skąd to wiemy? Zakładamy, że osoba niewidoma daje z siebie więcej, bo jest niewidoma. A czy osoba, która nie jest lotna, nie daje z siebie więcej, żeby się czegoś nauczyć? A czy osoba, w której domu wciąż są kłótnie albo rodzice nadużywają alkoholu, nie daje z siebie więcej? Co zyska osoba niewidoma, dostając świadectwo na tych samych zasadach, co najlepsi w szkole uczniowie, skoro nie osiągnęła takich wyników jak oni?
Kiedyś z marszu uznawaliśmy osoby z niepełnosprawnością za nieinteligentne. Co było bardzo krzywdzące, bo inteligencja czy talent nie mają nic wspólnego z pełnosprawnością czy niepełnosprawnością. Ale dziś wpadliśmy w drugą skrajność: społeczeństwo powinno wynagrodzić tej czy innej osobie fakt, że się nie porusza sprawnie czy nie widzi.
Dlaczego to błędna ścieżka?