W związku z procesem przed sądem w Hajnówce, gdzie na ławie oskarżonych zasiadła piątka młodych ludzi oskarżonych o pomoc nielegalnie przebywającym w Polsce emigrantom, chciałbym przypomnieć podobną sprawę z Francji. Osiem lat temu przed sądem w Nicei stanął 40-letni wówczas rolnik Cédric Herrou, który gospodaruje w dolinie rzeki Roya w pobliżu granicy z Włochami. Rozwoził po okolicy nie tylko miód z własnej pasieki, oliwę z oliwek i jaja, ale zbierał też po górskich drogach uchodźców, zwłaszcza kobiety z dziećmi, tych, którzy przez zieloną granicę z Włoch usiłowali się przedostać do Francji i dalej.
Żywił ich u siebie, potem nawet założył nielegalny obóz dla kilkudziesięciu uchodźców w opuszczonym wcześniej ośrodku wakacyjnym. Pierwszy raz, kiedy na przewożeniu uchodźców nakryła go policja, prokurator umorzył sprawę, ale za drugim razem nie odpuścił. Przed sądem oskarżony nie zaprzeczał, że przewiózł ok. 200 osób, opisywał, iż widział dzieci przestraszone, odwodnione na poboczu drogi, i uważał, że robi to, co należy.
Czytaj też: Twierdza Polska, czyli strategia odpychania. Dlaczego władza gra prawem do azylu
Kara za szlachetne działania
Prokurator w Nicei przyznał, że postępowanie oskarżonego jest „szlachetne”, ale prawa trzeba przestrzegać. Zażądał kary ośmiu miesięcy więzienia, „oczywiście w zawieszeniu”, podkreślił. Sprawa się ciągnęła, również dlatego, że wspólnota obywatelska doliny rzeki Roya nie tylko wspierała takich ludzi jak oskarżony, ale nawet prowadziła stronę internetową wzywającą do składek pieniężnych i konkretnej pomocy.