W związku z procesem przed sądem w Hajnówce, gdzie na ławie oskarżonych zasiadła piątka młodych ludzi oskarżonych o pomoc nielegalnie przebywającym w Polsce emigrantom, chciałbym przypomnieć podobną sprawę z Francji. Osiem lat temu przed sądem w Nicei stanął 40-letni wówczas rolnik Cédric Herrou, który gospodaruje w dolinie rzeki Roya w pobliżu granicy z Włochami. Rozwoził po okolicy nie tylko miód z własnej pasieki, oliwę z oliwek i jaja, ale zbierał też po górskich drogach uchodźców, zwłaszcza kobiety z dziećmi, tych, którzy przez zieloną granicę z Włoch usiłowali się przedostać do Francji i dalej.
Żywił ich u siebie, potem nawet założył nielegalny obóz dla kilkudziesięciu uchodźców w opuszczonym wcześniej ośrodku wakacyjnym. Pierwszy raz, kiedy na przewożeniu uchodźców nakryła go policja, prokurator umorzył sprawę, ale za drugim razem nie odpuścił. Przed sądem oskarżony nie zaprzeczał, że przewiózł ok. 200 osób, opisywał, iż widział dzieci przestraszone, odwodnione na poboczu drogi, i uważał, że robi to, co należy.
Czytaj też: Twierdza Polska, czyli strategia odpychania. Dlaczego władza gra prawem do azylu
Kara za szlachetne działania
Prokurator w Nicei przyznał, że postępowanie oskarżonego jest „szlachetne”, ale prawa trzeba przestrzegać. Zażądał kary ośmiu miesięcy więzienia, „oczywiście w zawieszeniu”, podkreślił. Sprawa się ciągnęła, również dlatego, że wspólnota obywatelska doliny rzeki Roya nie tylko wspierała takich ludzi jak oskarżony, ale nawet prowadziła stronę internetową wzywającą do składek pieniężnych i konkretnej pomocy. Możecie czasem przetransportować uchodźców? Kliknijcie tutaj. Możecie ich czasowo przechować? I tak dalej.
Nie bacząc na postępowanie sądowe, kilka tysięcy czytelników lokalnej gazety „Nice-Matin” wybrało Herrou człowiekiem roku Lazurowego Wybrzeża – ku publicznemu niezadowoleniu lokalnych władz. Władze bowiem powoływały się na ustawę jeszcze z 1995 r., kiedy mnożyły się sprawy Francuzów pomagających nielegalnym przybyszom, nazywanym sans-papiers, czyli bez dokumentów, całe postępowania nazywano kolokwialnie przestępstwem solidarności. Ci, którzy sprzeciwiali się przejmowaniu uchodźców, krytykowali takich ludzi jak Herrou, mówili o „nieodpowiedzialnych aktywistach”, „fałszywej szczodrości” i próbie „narzucania polityki sprzecznej z interesami Francuzów”.
Czytaj też: „Przyszli i poszczuli psami”. To już rok rządu, a na granicy z Białorusią zmiany brak
Wolność, równość, braterstwo
Sprawa się ciągnęła, w drugiej instancji sąd uznał oskarżonego za winnego, lecz odstąpił od wszelkiej kary. Jednak to nie zadowoliło jego obrońcy, którym był Patrice Spinosi z czołówki francuskiej palestry. Spinosi zwrócił się ze skargą do Rady Konstytucyjnej, odpowiednika naszego Trybunału Konstytucyjnego. Zostawiam czytelnikom porównanie jednego i drugiego organu.
Otóż adwokat Spinosi – w związku z oskarżeniem jego klienta o pomoc ludziom w potrzebie – powołał się na dewizę Republiki Francuskiej, która, jak wiadomo, brzmi: wolność, równość, braterstwo. Wniósł więc, by Rada Konstytucyjna orzekła, w czym francuskie prawo wyraża pochwałę „braterstwa”, które jest częścią owej świętej dewizy, która z kolei widnieje na murze każdej szkoły, każdego urzędu i w nagłówkach oficjalnych dokumentów.
Jesteśmy przecież Polakami
W lipcu 2018 r. Rada Konstytucyjna wydała bezprecedensowe orzeczenie: nie można karać nikogo za pomoc bliźniemu w potrzebie, nawet jeśli imigrant łamie prawo, a przepisy dotyczące „imigrantów nielegalnych” należy tak zmienić, by nie kolidowały z zasadą braterstwa. Istotnie parlament zmienił więc kodeks przyjazdu i pobytu obcokrajowców. Osób pomagających nielegalnym przybyszom w ogóle nie można ciągać po sądach, jeśli działają wyłącznie z przyczyn humanitarnych i bez żadnych dla siebie korzyści.
Sprawa we Francji, jak widać, nabrała patosu. Żeby kontynuować w tym duchu, przypomnę (bo już o tym pisałem), że na samym początku sprawy – jak u nas w Hajnówce – sędzia zapytał oskarżonego: „Czemu pan to robił?”, Herrou odparł: „Jestem przecież Francuzem”. Ciekawe, co by było, gdyby oskarżeni z Hajnówki na podobne pytanie odpowiedzieli: jesteśmy przecież Polakami.