Komplikacje z kolekcjami
Broń można kupić na dowód, dyplom dostać od ręki. W Polsce kwitnie handel „replikami”
Kobieta, lat 28, przytomna, z raną postrzałową w potylicy i drugą koło mostka na wysokości piersi, leżała na śniegu przed domem. Zwłoki jej 33-letniego partnera z raną postrzałową głowy były w mieszkaniu. Świadkowie zeznali, że najpierw strzelał do niej, później zabił siebie. Doszło do tego w Warszawie w połowie lutego. Jesienią Dawid M. zastrzelił pod Łodzią mężczyznę (wcześniej zepchnął z drogi jego samochód ze swoją byłą partnerką i dwojgiem dzieci), przed rokiem w Ostrowie Wielkopolskim 74-latek postrzelił dwie osoby, a przed dwoma laty w Szczecinie były mąż zastrzelił kobietę, jej nowego partnera i siebie. Ofiarami bywają mundurowi. W maju 2022 r. w Gorzewie (woj. wielkopolskie) 53-latek, notowany za przestępstwa kryminalne i narkotykowe, podczas próby zatrzymania ranił dwóch policjantów (sam zginął). W tym samym miesiącu w Poznaniu Krzysztof J. zranił policjanta, który chciał go wylegitymować, a w grudniu 2023 r. we Wrocławiu Maksymilian F. śmiertelnie postrzelił dwóch konwojujących go funkcjonariuszy.
W każdym z tych przypadków użyto broni czarnoprochowej, którą polskie prawo traktuje jako kolekcjonerską. – To broń tak samo zabójcza, a bywa i groźniejsza niż tzw. zwykła broń palna, na którą potrzebne jest pozwolenie. Aby je otrzymać, trzeba przejść szkolenie i badania lekarskie, a czarnoprochowce może kupić każdy, kto skończył 18 lat – mówi szef policyjnych związkowców komisarz Rafał Jankowski.
Spustoszenie
Przeciwnicy reglamentowania broni czarnoprochowej wskazują, że tragiczne wypadki z nią to epizody statystycznie nieistotne (rocznie poniżej 10 zabójstw i ich usiłowań, 20–25 samobójstw), zabić można nawet ołówkiem, a z ograniczeń ucieszą się tylko przestępcy, którzy nie przejmują się przepisami, jak dowodzi na blogu Andrzej Turczyn, prawnik i „trybun broni palnej”.