Niezręcznie o tym pisać
Niezręcznie o tym pisać, ale pismo odręczne zanika. To źle? Eksperci się spierają
Początek końca można akurat zobaczyć w warszawskim Muzeum Narodowym. Do 23 marca wystawiona jest tam tzw. Biblia pelplińska. Johannes Gutenberg w połowie XV w. wydrukował takich książek 180–200, do dziś przetrwało ok. 50, w tym kilkanaście pełnych, tj. dwutomowych. Ta z Pelplina jest jedną z nich – prawdopodobnie trzecią lub czwartą wydrukowaną książką w historii.
To napięcie między drukiem i pismem ręcznym, nie do końca chyba jeszcze uświadomione przez twórców Biblii pelplińskiej, dziś aż pulsuje z jej stronic. Tam bowiem, obok szeregów zgrabnych i identycznych liter odbitych za pomocą czcionki, burzą się wykwintne i wielobarwne inicjały, które wyszły spod dłoni mistrza kaligrafii. Ciekawe, czy zdawał sobie sprawę, że te czarne szlaczki obok jego dzieła zwiastują początek końca jego profesji?
Pismo: hobby dla estetów
Ponad pięć wieków później wydaje się, że jesteśmy pod koniec tego procesu – pismo odręczne zanika. Według UNESCO ponad 41 proc. europejskich uczniów ma trudności z pismem odręcznym na poziomie podstawowym, czyli czytelnego pisania liter. Przeciętny Europejczyk na klawiaturze pisze 40 słów na minutę, odręcznie – tylko 13. Standardy amerykańskiego resortu edukacji nie wymagają już od uczniów nauki pisania odręcznego. Finlandia usunęła pismo odręczne ze swoich szkół w 2016 r., a do minimum ograniczyła jego naukę m.in. Szwajcaria.
Kilka lat temu we Francji wybuchł ideologiczny spór o pismo odręczne, gdy ministerstwo edukacji zlikwidowało wymóg nauczania francuskich dzieci tradycyjnego (i dość barokowego) pisma odręcznego. Zdaniem ministerstwa spowodowało ono utratę czytelności przy szybkim pisaniu i niezdolność niektórych uczniów szkół średnich do pisania w ogóle. Krytycy ministerialnej decyzji lamentowali nad utratą części francuskiego dziedzictwa, które jest wypierane przez wszechobecne czcionki Microsoft Word, przestrzegali, że młodzi Francuzi zaczynają pisać Verdaną.