Ministerstwo Przemysłu wróci do Warszawy? Słychać narzekania, ten ruch Tuskowi nie wyszedł
Katowickie ministerstwo miało z założenia być odpowiedzialne za górnictwo, hutnictwo, przemysł jądrowy oraz ropę i gaz, a w przyszłości za wodór. Wszystkie te działy zostały wyłuskane z Ministerstwa Aktywów Państwowych (MAP) do codziennego zarządzania, ale już nie do nadzoru właścicielskiego.
Czego po roku dowiódł ten eksperyment? Owoce pracy nowego resortu można oceniać różnie. Ministerstwo Przemysłu nie skupiło w jednym ręku całości zarządzania gospodarką. Wiele kompetencji pozostało w MAP, a ostatnie słowo nadal należy do resortu finansów. Janusz Steinhoff, wicepremier i minister gospodarki w rządzie Jerzego Buzka, ocenił, że obecny rząd jest źle zorganizowany.
Z kolei ekspert górniczy i były wiceminister gospodarki Jerzy Markowski powiedział „Dziennikowi Zachodniemu”: „Mieliśmy się ucieszyć, że mamy kawałek stolicy na Śląsku, że tu jest władza. Po roku rzeczywistość dowodzi, że tak nie jest. Powstał resort tytularnie odpowiedzialny za przemysł, ale bez kompetencji i narzędzi prawnych do kreowania polityki przemysłowej”. Posługując się szkolną skalą ocen, Markowski wystawia dwóję. „W tym ministerstwie nie ma ministra od górnictwa, a to jest podstawowe zajęcie dla tego urzędu” – uważa.
Dominik Kolorz, szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności, pracę ministerstwa ocenia jeszcze gorzej: „Był rok i minął. Tyle”. Bogusław Ziętek, przewodniczący Sierpnia ′80, stopni nie stawia, ale zauważa w „DZ”: „Minister przemysłu Marzena Czarnecka jest osobą całkowicie osamotnioną w walce o śląskie interesy, o interesy górnictwa i energetyki. Śląscy posłowie, pomimo deklaracji o walce o górnictwo, nie wsparli minister Czarneckiej w sporach z Ministerstwem Środowiska i Klimatu dotyczących m.