Jaki syn, taki ojciec
Młodzi, nadgorliwi ojcowie. „Gdy sami zakładają rodziny, chcą, by u nich było inaczej”
Syn wraca do domu i mówi: „Cześć, tato”. Ojciec odwraca się od telewizora i pyta: „Gdzie byłeś?”, na co syn odpowiada: „W wojsku”. Stara jak świat anegdota trafnie opisuje dawny model ojcostwa. Tradycyjny ojciec zmiany pieluch się brzydził, na wywiadówki nie chodził, osobiście co najwyżej kibicował dziecku, gdy grało w piłkę. Skupiał się na finansowym utrzymaniu rodziny, w domu był najwyższą instancją, wyznaczał reguły, egzekwował zasady. Pielęgnację i budowanie emocjonalnej relacji z dzieckiem przypisywał matce, a potem był zdziwiony, że dziecko tak szybko urosło i nie odczuwa z nim głębokiego związku. Z takim ojcem dorastała większość mężczyzn obecnego pokolenia 30-, 40- i więcej latków.
– Gdy sami zakładają rodziny, chcą, żeby u nich było inaczej. Niektórzy angażują się w rodzicielstwo na „pełnej petardzie”. Przejmują całkowitą kontrolę nad rodziną, nie liczą się ze zdaniem matki, a w ostatecznym rozrachunku odbija się to na obojgu rodzicach i dziecku – mówi Marcin Grudzień, psychoterapeuta i ekspert Fundacji Share the Care (Podziel opiekę).
Nowa tożsamość
Zanim opowiemy o ojcach nadgorliwych czy nadopiekuńczych, warto podkreślić, że rodzinna orka to nadal domena kobiet. „Na kobietach wciąż spoczywa obowiązek organizacji życia rodzinnego – podejmowanie decyzji o posiłkach, sprawach szkolnych, dbanie o czystość” – czytamy w raporcie z projektu badawczego „Równość płci i jakość życia” Instytutu Socjologii Uniwersytetu Jagiellońskiego z 2015 r. Badania CBOS w 2020 r. wykazały, że 58 proc. mężczyzn chwali partnerski model, ale we własnej rodzinie stosuje go tylko 37 proc. „W aż 68 proc. rodzin z dziećmi w wieku 1–9 lat, w których oboje rodzice pracują, to matki w największym stopniu sprawują obowiązki opiekuńcze” – czytamy w raporcie „Praca a dom.