Tam stało się coś złego
Jak doszło do tragedii na obozie harcerskim: badamy tropy. „Tam stało się coś złego”
Dlaczego 19-letni ratownik i 21-letni drużynowy nie asekurowali chłopaka, który miał przepłynąć na drugi brzeg jeziora i rozpalić ognisko? Zostali na pomoście. Nie wsiedli do łódki, w której zresztą i tak nie było żadnego sprzętu ratunkowego. Według ustaleń „Polityki” komendant obozu nie wiedział, że Marek G. i Igor K. poszli z 15-letnim Dominikiem w środku nocy na pomost po to, by mógł zdobyć stopień ćwika. Mogą nim zostać chłopcy w wieku 13–16 lat, którzy wykażą się takimi umiejętnościami, jak zmontowanie wędki, złowienie i oprawienie ryby czy rozpalenie ognia bez zapałek. Wykaz tych umiejętności zawarty jest w regulaminie. Do zdobycia stopnia ćwika konieczna jest też próba: „zespół zadań, które kandydatowi na wyższy stopień wyznacza jego drużynowy. Ich celem jest wykształcenie w kandydacie cech pożądanych przez harcerstwo”.
Ćwik to nie tylko mistrz w technikach harcerskich, którego nie załamują trudności. To nastolatek aktywny fizycznie, który daje sobie radę w każdej sytuacji, próbuje sił w nowych dyscyplinach, jest odpowiedzialny za kolegów, a przede wszystkim umie udzielić pomocy. Również tonącemu. Dominik był przybocznym, co dla 15-latka było znacznym osiągnięciem, dowodzącym jego umiejętności, sprawności i ambicji. Dzisiaj to, co wydarzyło się pomiędzy tą trójką, jest kluczowe dla wyjaśnienia tragedii, do której doszło w nocy z 23 na 24 lipca nad jeziorem Ośno w miejscowości Wilcze.
Pytamy: dlaczego?
Pogrzeb Dominika odbył się kilka dni po tragedii, w rodzinnym Witoszowie niedaleko Świdnicy. Związek Harcerstwa Rzeczypospolitej przekazał, że najbliżsi proszą, by media uszanowały ich prywatność. W ostatniej drodze Dominikowi towarzyszyli harcerze i poczty sztandarowe – o to też poprosiła rodzina. A ks.