Zmiennokształtni
Brzydka polska branża beauty. Kto chce być piękny, musi mieć mocne nerwy. I być gotowy na ryzyko
Zdaniem Magdy twarz trochę świadczy o człowieku. A o specjalistce od zabiegów estetycznych na pewno. Ta, która 40-letniej Magdalenie wyciągnęła brodę w szpic, wyglądała jak bliźniaczka jednej z celebrytek, słynnych za sprawą przetworzonego w sektorze beauty wyglądu.
Ale prace – czyli zdjęcia klientek przed interwencją i po niej – specjalistka miała ładne. Dlatego Magdalena się do niej zapisała. – Chciałam, żeby moja twarz stała się smuklejsza. Po wcześniejszych nieudanych zabiegach policzki zrobiły mi się kwadratowe. Pani zabiegowiec powiedziała, że jak podamy kwas hialuronowy w brodę, to uda się ją delikatnie wydłużyć i buzia odzyska subtelność.
Kosmetyczka posmarowała Magdę żelem znieczulającym, ostrzyknęła i zaczęła modelować. Masowała, kształtowała, a w końcu podała klientce lusterko. – Zapytałam: „Co to jest!?”. A kosmetyczka: „Trójkąt! No, taka teraz moda. Kilka dni i się pani przyzwyczai”. Magdalena nie przyzwyczaiła się mimo upływu tygodni.
Podobne odczucia relacjonują liczne amatorki wolumetrii, czyli chemicznego przekształcania twarzy. – Żałuję, że dałam sobie wepchnąć ten kwas, bo wyglądam 10 lat starzej niż wcześniej. Skóra zwiotczała, a jeśli ona jest jak pergamin, to wolumetria nic nie da – denerwuje się Eliza.
Poza kontrolą
Na forach kosmetycznych uczestniczki skarżą się a to, że broda „spłynęła w inne miejsce”, a to, że złe podanie w policzek mililitra kwasu trzeba było niwelować „naprawami” za kilkanaście tysięcy złotych. Bardziej doświadczone przestrzegają, że kwas rozpycha tkanki, trwale zmieniając rysy twarzy, a po rozpuszczeniu substancji nawet chirurgiczny lifting może być trudny do wykonania.