To nie nasz wstyd
Ania, dorosłe dziecko alkoholika: Wstyd to kluczowe słowo dla DDA. Chcę go z siebie zrzucić
JULIUSZ ĆWIELUCH: – Pijesz?
ANIA, lat 42: – Okazjonalnie. Właściwie coraz mniej. Nigdy tak, żeby stracić kontrolę. Mój brat tak samo.
Czyli są jednak jakieś korzyści z bycia Dorosłym Dzieckiem Alkoholika (DDA).
Sam wiesz najlepiej, że nie ma żadnych. Są tylko straty. W tym równaniu nic się nie sumuje, nic się nie dodaje. Nawet te fajne chwile z ojcem, których przecież było kilka, nic nie równoważą.
Pewnie dlatego to się ze mnie tak po prostu wylało i stąd moje wpisy na Facebooku o życiu z moim pijącym ojcem. Ale czy ktoś, kto nigdy nie musiał odcinać ze sznura swojego ojca, może zrozumieć tego, który ma takie doświadczenie?
Rok temu napisałaś na Facebooku: „15 lat temu umarł mój tata. Od 12 lat jestem szczęśliwa, że nie ma go już obok mnie. Tak. Szczęśliwa”. Mocne słowa na tej szerokości geograficznej.
Ten wpis tam dalej jest. Nie zniknął tak jak mój ojciec, który nie może zniknąć z mojego życia, choć go już nie ma wśród żywych. Pamiętam, że to było w Dniu Ojca. Czytałam te wszystkie wzruszające wpisy, jacy to cudowni byli ojcowie moich bliższych i dalszych znajomych, i aż mną coś trzęsło w środku. Czułam, że te cukrowo-lukrowe obrazki, które ludzie wrzucali, to jakieś oszustwo, że przecież nie wszyscy tatusiowie byli tacy idealni. Mój na przykład nie był.
Może ich tatusiowie tacy byli?
Ja tego nie kwestionuję, bo to jest ich pamięć. Ich historie. Ja też bym mogła wrzucić jakieś fajne zdjęcia, bo przecież to nie tak, że całe życie z moim ojcem było mrokiem. Pisząc to, miałam poczucie, że prawda wypowiedziana na głos daje ulgę, mnie na pewno, a jeśli pomoże uwolnić wspomnienia również komuś innemu, to tym lepiej. Nie mogłam już milczeć o tym, co zrobił z moim życiem.