Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Zoś samoś

Zoś samoś. Jak mężowie opiekują się chorymi żonami? Łatwo tu wpadamy w stereotypy

Jako społeczeństwo wciąż nie rozumiemy, czym naprawdę jest opieka nad niesamodzielną osobą i jakiego rodzaju wsparcia potrzebują opiekunowie. Jako społeczeństwo wciąż nie rozumiemy, czym naprawdę jest opieka nad niesamodzielną osobą i jakiego rodzaju wsparcia potrzebują opiekunowie. MLV/AI
Zagubieni, nieporadni, uciekający od emocji. Tak wyobrażamy sobie starszych mężczyzn opiekujących się niesamodzielnymi żonami. Tymczasem to nie do końca prawda. Częściej to oni przełamują stereotypy, w które tak łatwo popadamy.
Obecnie system działa tak, że po wszelkie świadczenia czy usługi realizowane przez instytucje pomocy społecznej senior czy też jego opiekun musi zwrócić się sam.Arkadiusz Ławrywianiec/Forum Obecnie system działa tak, że po wszelkie świadczenia czy usługi realizowane przez instytucje pomocy społecznej senior czy też jego opiekun musi zwrócić się sam.

Teresa żyje z demencją i depresją. Pierwsza choroba zaczęła się niewinnie, od kupowania tych samych produktów i niepłacenia rachunków. Dziś już niewiele mówi, nie jest zainteresowana życiem domowym, woli godzinami wpatrywać się w telewizor. Czasem tylko uparcie chce wyjść do apteki po nowe leki, przekonując, że te, które ma, już nie działają. „Lekowe” napady wyprowadzają z równowagi jej męża Romana, który zaczyna robić wyrzuty. – Po leki masz chęć chodzić, a po bułki i mleko na śniadanie niespecjalnie – wypomina. Oprócz tego Roman jest opiekunem prawie idealnym.

Odkąd Teresa zaczęła chorować, Roman brał na siebie kolejne obowiązki. Najpierw rachunki, potem zakupy, w końcu sprzątanie i gotowanie. Kiedyś potrafił przyrządzić co najwyżej jajecznicę czy parówki. Teraz robi ryby w galarecie, kluski śląskie, piecze ciasta. Odkrył w sobie talent, którego nikt się po nim nie spodziewał. Katarzyna, córka Romana i Teresy, wie, że ojcu jest ciężko: – Stara się bardzo i przeżywa, że matka tego nie zauważa, nie docenia. Tęskni za chwilami wolności, które dawały mu wyjazdy na ryby. Dziś, żeby wyjechać choć na dwa dni, musi wszystko zorganizować: opiekunkę, jedzenie. Niby jest na rybach, ale cały czas myśli o tym, co w domu. I co zastanie, jak wróci.

Katarzyna doszła do wniosku, że potrzebna jest fachowa konsultacja. Zaprowadziła rodziców do prywatnego gabinetu wziętego psychiatry. – Zalecił, żeby mama piła wodę, dużo spacerowała i czytała książki – opowiada. Po takich radach już więcej do niego nie wrócili. Inna pomoc? Roman nie sięga po nią. Nie wie nawet, czy im się jakaś należy. Zresztą wyczerpało go załatwianie dofinansowania na pieluchomajtki. Roman radzi więc sobie sam. Tak jak potrafi. Jeśli zwraca się do kogoś o pomoc, to do córki.

Polityka 49.2025 (3543) z dnia 02.12.2025; Społeczeństwo; s. 33
Oryginalny tytuł tekstu: "Zoś samoś"
Reklama