Eteryczne czy ekologiczne?
Jakie choinki wybierają Polacy i jakie są lepsze. Sztuczne, żywe, w donicy, wiszące na ścianie?
Marcin Kłopociński, prezes Polskiego Stowarzyszenia Plantatorów Choinek, przeprasza, jeśli zgubi zasięg. Właśnie jest na swojej plantacji, choć już późny wieczór, godzina prawie 22.00. – Mamy teraz najgorętszy czas – mówi prezes, a pytany, czy na święta wybrać choinkę żywą, czy sztuczną, bez wahania odpowiada: – Żywą!
Tłumaczy, że przecież nikt nie daje w prezencie bukietu sztucznych kwiatów. Raz do roku można mieć w domu dużą żywą roślinę. A poza tym, decydując się na żywą choinkę, kupujemy drzewko z Polski albo z któregoś z krajów europejskich. Wybierając plastikową, wspieramy biznes chiński. No i jeszcze względy ekologiczne. Rosnąc, żywa choinka absorbuje dwutlenek węgla z powietrza. Z grubsza kalkulacja wygląda tak: jeżeli choinka waży 20 kg, to zaabsorbowała około 40 proc. z tej wagi, czyli około 8 kg dwutlenku węgla. Gdy na plantacji rośnie milion choinek, to są naprawdę potężne ilości zaabsorbowanego dwutlenku węgla.
– I nawet jeżeli ta choinka zostanie później spalona, to i tak mamy bilans zero. Ale jeżeli będzie skompostowana lub w inny sposób poddana recyklingowi, to nie tylko mamy pochłonięty dwutlenek węgla, ale też wyprodukowany tlen – prezes Kłopociński wie, co mówi, bo sam ma na plantacji ok. 550 tys. choinek, i dodaje, że Polska w choinkowym (żywym) biznesie jest piąta w Europie. Największym producentem są Niemcy, zaraz za nimi Duńczycy, potem Francuzi i Holendrzy. On sam producentem został ponad 20 lat temu. Wcześniej działał w branży... tworzyw sztucznych.
– Spłacam dług naturze – przyznaje. I dodaje, że do 1989 r. prywatny przedsiębiorca nie miał szans na stworzenie plantacji. Dobrze zorganizowana musi mieć do najmniej 30 ha powierzchni.