Koordynator ds. służb specjalnych Zbigniew Wassermann nieoczekiwanie ujawnił, że pod swoją wycieraczką znalazł tajny dokument na temat byłego szefa WSI generała Marka Dukaczewskiego. Może to tylko taki żart, ale nie o to chodzi. Chodzi o to, że jeśli Zbigniew Wassermann naprawdę znalazłby jakiś tajny dokument pod swoją wycieraczką, to i tak nie byłoby się czemu dziwić. Po pierwsze dlatego, że w Polsce tajne dokumenty można znaleźć wszędzie, a po drugie – urzędnik ten wygląda na kogoś, kto z ważnymi dokumentami ma do czynienia jedynie wtedy, gdy znajduje je przypadkiem pod wycieraczką.
Czy fakt ten może go dyskwalifikować jako koordynatora ds. służb specjalnych? Z pewnością nie. Wiadomo, koordynowanie służb specjalnych to taka praca, że raz znajdzie się coś pod wycieraczką, innym razem w wydrążonym kamieniu czy dziupli w drzewie. Najważniejsze, że w ogóle się coś znajduje i że znajduje się to pod właściwymi wycieraczkami. Świadczy to bowiem o tym, że służby specjalne działają w sposób skoordynowany, w czym niewątpliwy udział musi mieć koordynator ds. służb specjalnych, czyli Zbigniew Wassermann.
Poza tym umówmy się, że w tej robocie trzeba mieć trochę szczęścia i Zbigniew Wassermann je ma – nie tylko dlatego, że znajduje tajne dokumenty pod wycieraczką. W końcu wszyscy pamiętamy, że swego czasu udało mu się uniknąć we własnej wannie śmierci w wyniku zamachu przeprowadzonego przez sprawców przebranych za robotników budowlanych.
Skoro dziś pod wycieraczką Wassermanna można jeszcze coś znaleźć, znaczy to, że nie wypadł on z gry. Ale wiadomo, że jego praca to praca stresująca, wymagająca nerwów ze stali, bo przeciwnik (przebrany za glazurnika, schorowaną emerytkę czy Bóg wie kogo jeszcze) nie śpi. I nie ma żadnej pewności, że któregoś dnia koordynator nie odwinie rano swojej wiernej wycieraczki, ale nie znajdzie pod nią nic lub, co gorsza, znajdzie tajne dokumenty na siebie samego.