Konflikt na linii rząd - prezydent sięgnął szczytu (lub dna, zależy jak spojrzeć). Stosunki rządu z Głową Państwa są obecnie gorsze od stosunków rządu z celnikami i służbą zdrowia i zdaniem ekspertów grożą chaosem w państwie, dlatego, jak się dowiadujemy, kancelaria Lecha Kaczyńskiego zdecydowała się na ich gruntowną reformę. Konflikt na linii rząd–prezydent sięgnął szczytu (lub dna, zależy jak spojrzeć). Stosunki rządu z Głową Państwa są obecnie gorsze od stosunków rządu z celnikami i służbą zdrowia i zdaniem ekspertów grożą chaosem w państwie, dlatego, jak się dowiadujemy, kancelaria Lecha Kaczyńskiego zdecydowała się na ich gruntowną reformę.
Zdaniem specjalistów kancelarii, kluczowa dla kohabitacji jest sprawa wzywania poszczególnych ministrów przez prezydenta, gdyż, jak wiadomo, wzywanie ministrów to najważniejszy instrument pomagający prezydentowi budować relacje z rządem. Rzecz jasna istotne jest nie to, po co się wzywa danego ministra, ale w jaki sposób i o której godzinie się go wzywa, kiedy i którym samolotem przyleci oraz dlaczego się spóźnia (albo przybywa za wcześnie).
W celu uporządkowania tych spraw prezydent powołał przy swojej kancelarii Zespół ds. Wzywania Ministrów. – Zespół zajmie się szczegółową analizą problemu oraz typowaniem ministrów, których w danej chwili najlepiej wezwać, gdyż akurat są za granicą na ważnych naradach międzynarodowych i nie mają czasu, a których nie warto wzywać, bo wiadomo, że i tak przyjdą, ponieważ nie mają nic lepszego do roboty – mówi szef Zespołu.
Zdaniem naszego rozmówcy, problematyka wezwań ministrów to temat rozległy, obfitujący w niuanse. – Najpierw należy zdecydować, czy danego ministra wezwać, czy raczej zaprosić. Znając drażliwość obecnej ekipy, nie chcemy nadużywać formy zwyczajnego wezwania i zamiast tego proponujemy wezwania zapraszające lub też zaproszenia wzywające. Jeśli w grę wchodzi to drugie, sprawę przekazujemy Sekretariatowi ds. Zaproszeń, który decyduje, czy ma to być zaproszenie zwykłe, pilne, ewentualnie ostre lub kategoryczne.
Bardzo istotne dla kohabitacji jest, jak wezwany minister na ofertę zareaguje. Otóż jeśli nie przybędzie lub spóźni się więcej niż o trzy minuty, jego sprawę przejmie Sztab Antykryzysowy, który zorganizuje serię ostrych konferencji prasowych z udziałem ministra Kamińskiego, zaś prezydentowi zasugeruje wygłoszenie orędzia w telewizji. Zanim do takiego orędzia dojdzie, grupa ekspertów przećwiczy z prezydentem mimikę wyrażającą zdziwienie oraz głębokie zaniepokojenie i dezaprobatę, z miną wyrażającą poniżenie Głowy Państwa włącznie.
– Jeśli pilnie zawezwany zapraszająco minister przypadkiem przybędzie, rozpoczyna się awaryjna procedura ustalania, dlaczego przybył, dlaczego się tak ironicznie przy tym uśmiecha i czy w grę nie wchodzi przypadkiem jakaś prowokacja pod adresem Głowy Państwa. Oczywiście musimy zbadać, czy minister mógł przylecieć trochę wcześniej lub trochę później, a jeśli tak, to dlaczego tego nie zrobił i co chciał w ten sposób zademonstrować?
Na koniec pytamy, jak liczny jest prezydencki zespół ds. ustalania tego, o czym rozmawiać z wezwanymi ministrami?
– Oczywiście tematów jest wiele, dlatego mamy jedną panią na pół etatu, z którą prezydent się konsultuje. To wybitny fachowiec, wcześniej prowadziła kącik porad w jednym z kobiecych pism. O ile wiem, na drugie pół etatu doradza panu premierowi.
– Czy jedna, nawet najlepiej przygotowana osoba, to nie za mało?
– Z naszych ustaleń wynika, że nie. Wiemy, że prezydent, czekając na wezwanych ministrów, bardzo to przeżywa, dlatego wieczorem, kiedy już przyjdą – niestety z reguły za wcześnie lub za późno – jest tak zmęczony, że woli pomilczeć przy kieliszku dobrego wina. Prawda jest taka, że zarówno jemu, jak i jego rozmówcy nie chce się rozmawiać, bo i o czym?