Opinie są ostro podzielone. Zwolennicy GMO są zachwyceni dorodnym wyglądem tej żywności, jej przystępną ceną oraz nadzwyczajnymi walorami estetycznymi. Ich zdaniem smaku, soczystości i jędrności zmodyfikowanych owoców i warzyw nie da się porównać absolutnie z niczym.
Nic dziwnego, że wiele grup konsumentów żywi w związku z GMO określone, daleko idące oczekiwania. Konsumenci Nalewki Babuni proponują np. wprowadzenie genetycznie zmodyfikowanych wiśni w miejsce wiśni tradycyjnych, z których robiony jest ten napój. Mają nadzieję, że polepszyłoby to smak nalewki, który obecnie wciąż nie zaspokaja ich wymagań.
– Zdecydowanie za dużo jest w nim babuni, a za mało wiśni – oceniają.
Entuzjaści GMO liczą na to, że konsumpcja zdrowo wyglądającej, zmodyfikowanej żywności pozwoli na poważne oszczędności w domowych budżetach, a przy okazji być może stopniowo zmodyfikuje także wygląd jej konsumentów. Wielu z nich nie zniechęca nawet ryzyko związane z przyjmowaniem GMO.
– Jestem rencistą II grupy i nie mam nic do stracenia – mówi uczestnik zorganizowanej przez nas sondy, który liczy na to, że dzięki GMO odrosną mu włosy. – Mogą być nawet genetycznie zmodyfikowane – deklaruje.
– Temu panu włosy mogą odrosnąć, ale na uszach i plecach – przestrzega grupa pań, przeciwniczek GMO. W ich opinii eksperymenty genetyczne dokonywane na jedzeniu to wykańczanie rodzimego chłopa oraz działanie prowadzące do wynaturzeń.
– Osobiście nie wzięłabym czegoś takiego do ust – zapewnia jedna z pań, zdaniem której udowodnienie wpływu GMO na szerzenie się zachowań sprzecznych z naturą, takich jak homoseksualizm, liberalizm czy filosemityzm, to tylko kwestia czasu.