Niedawno piosenkarka Reni Jusis i aktor Paweł Małaszyński, w proteście przeciwko łamaniu przez Chiny praw człowieka w Tybecie, zrezygnowali z udziału w sztafecie niosącej ogień olimpijski. Ich śladem poszedł także Krzysztof Hołowczyc – europoseł PO i znany z klipów reklamowych kierowca rajdowy. Wygląda jednak na to, że jego przypadek jest znacznie bardziej skomplikowany. Jak wynika z zamieszczonego w Internecie oświadczenia, poprzez rezygnację z udziału w sztafecie Hołowczyc protestuje nie przeciwko chińskim represjom w Tybecie, ale przeciwko temu, że „z powodu niezwykłej presji medialnej i ze strony różnych środowisk” musi on zrezygnować z udziału w wyżej wspomnianej sztafecie.
Hołowczyc daje do zrozumienia, że jest ofiarą mieszania się polityki do sportu. W oświadczeniu nie precyzuje, które konkretnie środowiska wywierają na niego niezwykłą presję. Można się tylko domyślać, że chodzi o spore grono ludzi zawistnych, gdyż, jak pisze, „łatwo jest od kogoś żądać rezygnacji z udziału w tym wydarzeniu, gdy samemu nie dostało się takiej szansy”. On ją dostał i chciał wykorzystać, gdyż nie ukrywa, że dotknąć świętego ognia to było jego marzenie.
W wyniku presji ze strony różnych środowisk został z tych marzeń odarty. To przykre, że media i różne środowiska zdołały złamać Hołowczyca. Bo co się stanie, jeśli w Parlamencie Europejskim będą się teraz starały wywrzeć na niego niesamowitą presję różne inne środowiska?
Otóż nie wiemy, co będzie, ale miejmy nadzieję, że nic. Miejmy także nadzieję, że kulisy spektakularnej decyzji Hołowczyca były zupełnie inne, niż się nam zdaje. Podkreśla on, że to politycy zmuszają sportowców, aby protestowali w imię polityki, i domyślamy się, że myśli tu o sobie – jest dzisiaj przecież zarówno politykiem, jak i sportowcem. Dlatego wierzymy, że to Hołowczyc-europoseł po burzliwej dyskusji zmusił w końcu Hołowczyca-sportowca do rezygnacji z udziału w olimpijskiej sztafecie.
Innymi słowy, Hołowczyc pękł pod wpływem presji, którą na siebie wywarł, i teraz po prostu nie może się z tym pogodzić. To przykre, ale w końcu lepiej, gdy człowiek łamie siebie sam, niż gdyby mieli go złamać inni, zwłaszcza jeśli wywodzą się z różnych środowisk.