Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Sport

Co to był za mecz! Polscy siatkarze w finale mistrzostw świata po tie-breaku

Polacy pokonali Brazylię 3:2 w półfinale mistrzostw świata w katowickim Spodku. 10 września 2022 r. Polacy pokonali Brazylię 3:2 w półfinale mistrzostw świata w katowickim Spodku. 10 września 2022 r. Grzegorz Celejewski / Agencja Wyborcza.pl
Ekstremalnie zacięte spotkanie rozegrały siatkarskie reprezentacje Brazylii i Polski w półfinale mistrzostw świata w katowickim Spodku. Jak mawiał wielki znawca tej dyscypliny Zdzisław Ambroziak, „szczęście siedziało okrakiem na siatce”, ale ostatecznie spadło na naszą stronę.

Thriller w ćwierćfinale, thriller w półfinale. Podobnie jak w czwartkowym meczu z USA dopiero piąty set z Brazylią zdecydował o tym, która z drużyn awansuje do finału mistrzostw rozgrywanych w Polsce i Słowenii. Katowicki Spodek odleciał w sobotę, gdy 15. punkt w tie-breaku zapisano po stronie Polaków.

Challenge i pewne dwa sety

Zaczęło się trochę pechowo. Kiedy już wydawało się, że Polacy w pierwszym secie po fantastycznym finiszu dogonili Brazylijczyków w samej końcówce, wybronili po drodze kilka setboli, przeciwnicy wzięli challenge, czyli zażądali weryfikacji w nadziei, że gdzieś któryś z Polaków popełnił błąd. Powtórka w zwolnieniu pokazała, że fantastycznie grający Aleksander Śliwka po skutecznym ataku jednak dotknął minimalnie siatki. Zamiast świętowanego już przez cały Spodek remisu 24:24 zrobiło się 23:25. I set padł łupem Brazylii.

W siatkówce jeden set wiosny nie czyni, ale w półfinale mundialu, i to z tak doświadczonym przeciwnikiem, lepiej oczywiście byłoby zacząć od wygranej. Tak się jednak składa, że Polacy pod wodzą serbskiego trenera Nikoli Grbicia zachowują przez cały turniej wyjątkowy spokój, są pewni siebie, mają też tzw. głębię składu – niemal ideał.

Ale trzeba było odrabiać. Polacy wzięli się do roboty, jakby codziennie zaczynali dzień od 0:1, a kończyli efektownym zwycięstwem. Drugi set to pokaz siły ekipy Grbicia. Podobnie trzeci. No ale powtórzmy: to jest siatkówka, dopiero z ostatnim punktem trzeciego wygranego seta można rzucić się sobie w ramiona i celebrować zwycięstwo. A jeśli po przeciwnej stronie stoi Bruno Rezende czy Ricardo Lucarelli, trzeba być czujnym do końca.

Śliwka: liczy się tylko jutro

W czwartym, do pewnego momentu wyrównanym, secie to właśnie wchodzący z ławki Rezende zrobił w końcu różnicę.

Reklama