W liczącej już ponad 100 lat historii Nagród Nobla ten rok zapisze się wyjątkowo i to nie tylko z powodu wrzawy wokół pokojowego uhonorowania Baracka Obamy. Po raz pierwszy bowiem wśród 12 laureatów znalazło się aż pięć kobiet, co jest bliskie parytetowi i z grubsza odpowiada skandynawskim normom równouprawnienia, nakazującym, żeby każda płeć była reprezentowana w różnych zespołach w co najmniej 40 proc. Komitety noblowskie są od lat atakowane za niedostrzeganie kobiet. W tym roku, bardziej niż poprzednio, ujawniły się też ściśle tajne mechanizmy przyznawania nagród. Pojawiły się nawet poszlaki korupcji towarzyszącej rzekomo decyzjom noblowskich komitetów. Histeryczne niemal reakcje na przyznanie pokojowej Nagrody Nobla niedawno zaprzysiężonemu prezydentowi USA paradoksalnie ukazały jednak, jak ogromne ma ona znaczenie w świecie.
Przeciek literacki
W tym roku nagrodę dla Herty Müller przyjęto dość przychylnie, chociaż odezwały się głosy, że jej książki wpisują się w nurt przypominania niemieckich cierpień wojennych. Tegoroczna nagroda literacka zwróciła jednak uwagę z innych względów. Po raz drugi z rzędu czołowy szwedzki dziennik „Dagens Nyheter” zamieścił sylwetkę laureatki i opis jej twórczości przed oficjalnym werdyktem, co nasunęło podejrzenia wobec Akademii Szwedzkiej, uważanej dotychczas za szczelną jak szwajcarski zegarek. Szefowa redakcji kulturalnej gazety Maria Schottenius tłumaczyła się, twierdząc, że było to tylko udane wróżenie z fusów, ale mało kto, zwłaszcza inni krytycy, potraktował to serio. Szwedzki Instytut ds. Korupcji sugerował nawet delikatnie, że należałoby zbadać, czy nie doszło do podyktowanego prywatnym interesem przecieku.