Po Bałtyku ludzie pływają od tysięcy lat. Badacze szacują, że na dnie może znajdować się ponad 100 tys. wraków – dużych i małych, drewnianych i metalowych, starożytnych i współczesnych. Największe skupiska zatopionych statków znajdują się zazwyczaj w okolicach portów, które funkcjonowały przez dłuższy czas, ale mnóstwo jest ich też na pełnym morzu. Co więcej Bałtyk jest bardzo przyjazny dla wraków, gdyż na razie nie mamy świdraka – małego szkodnika, który zjada wraki w cieplejszych akwenach (choć badacze alarmują, że już pojawia się w Morzu Północnym). Nic więc dziwnego, że wiele nawet starych, pochodzących ze średniowiecza wraków zachowało się w bardzo dobrym stanie.
Dla konsorcjum Nord Stream budującego gazociąg północny dziedzictwo kulturowe zalegające na dnie Bałtyku to problem. Na trasie gazociągu budowniczowie muszą trafiać od czasu do czasu na coś wartościowego. Ostatnio do prasy trafiła informacja, że w wyniku zorganizowanych przez konsorcjum badań sonarem dna morskiego w miejscu gdzie ma być układana rura (a w zasadzie układające ją statki mają mieć swoje kotwicowisko), zlokalizowano 12 wraków. Peter Norman ze Szwedzkiej Rady do spraw Dziedzictwa Narodowego stwierdził, że wśród nich mogą być też wraki „o wielkiej wartości historycznej”.
Niestety oprócz tego, że wraki tam są, są dobrze zachowane, leżą bardzo głęboko (poniżej 100 m) i że mogą być wśród nich nawet średniowieczne jednostki, nic więcej nie da się powiedzieć na podstawie zdjęć z głębin. Odpowiedź na pytanie, co to za jednostki, co przewoziły, albo w jakich bitwach brały udział można uzyskać dopiero po przeprowadzeniu podwodnych prac archeologicznych. A do ich finansowania nikt się na razie nie pali.