Zeszłoroczna wizyta prezydenta Baracka Obamy w Chinach poprzedzona została publikacją zbioru jego przemówień wydanych po angielsku i mandaryńsku jako podręcznik do retoryki dla studentów politologii. „Speak Like Barack Obama” („Przemawiaj jak B.O.”). Nakład 150 tys. egzemplarzy nie jest w Chinach wielkim sukcesem, ale zważywszy, że po angielsku, jeśli nie liczyć mieszkańców Hongkongu, nikt prawie w Chinach nie mówi, nakład tej wysokości uznać należy za ogromny. Chińskim wydawcom przemówień Obamy bardzo spodobał się fragment, w którym obwieścił chęć kandydowania na najwyższy urząd 10 lutego 2007 r. w Springfield, Illinois. Fragment przenieśli do części z ćwiczeniami: „Bądźmy pokoleniem, które zapewni robotnikom naszego kraju udział w naszej pomyślności. Bądźmy pokoleniem, które położy kres ubóstwu w naszym kraju. Bądźmy pokoleniem, które uwolni ostatecznie Amerykę od tyranii ropy naftowej. Bądźmy pokoleniem, które uczyni przyszłe pokolenia dumnymi z tego, co zrobiliśmy. Bądźmy pokoleniem, które nigdy nie zapomni tego, co się działo”. Takie przemówienie mógłby wygłosić dziś każdy Chińczyk.
Spotkanie po latach
Promocja przemówień nie przyćmiła jednak premiery niby-powieści przyrodniego brata Obamy Marka Okotha Obamy Ndesandjo „Nairobi to Shenzen” („Z Nairobi do Shenzen”), która jest książką o miłości Amerykanina kenijskiego pochodzenia do jego wspaniałej dziewczyny, a potem żony Chinki. Mark Obama od 7 lat mieszka w Shenzen.
Bracia Obamowie mają wspólnego ojca. Nie mieszkali razem i prawie się nie znali.