Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Niemieckie samopojednanie

Zeszłoroczny happening pomorskiego okręgu Młodzieży Wszechpolskiej, pt. Zeszłoroczny happening pomorskiego okręgu Młodzieży Wszechpolskiej, pt. "Wypędzenie Eryki Steinbach z Gdańska". Członkowie organizacji rzucili do Motławy kukłę z jej podobizną z okazji pierwszego dnia wiosny. Damian Kramski / Agencja Gazeta
Debata wokół Związku Wypędzonych zaczyna się na nowo, w zamkniętym gronie, ale za półotwartymi drzwiami.

Doroczne Przyjęcie Związku Wypędzonych z udziałem Angeli Merkel miało być zwieńczeniem dziesięcioletnich bojów Eriki Steinbach o stałą wystawę upamiętniającą ucieczkę i wysiedlenia Niemców ze wschodu. Tymczasem było jedynie sprzątaniem po kolejnej awanturze wokół projektu, który przez całe lata był zadrą w stosunkach polsko-niemieckich i gwałtownie spolaryzował niemiecką opinię publiczną.

Teraz już nie chodzi o osobę przewodniczącej Związku, ponieważ pod naciskiem ustąpiła z Fundacji „Ucieczka, Wypędzenia, Pojednanie”, która w ramach parlamentarnego mandatu ma przygotować w Berlinie stałą wystawą i dokumentację zarówno wypędzeń, jak i powojennego pojednania. Spór toczy się o moralne i polityczne przesłanie przyszłej wystawy – i jest to teraz spór wewnątrzniemiecki, choć został sprowokowany przez wycofanie się jedynego polskiego historyka z gremium doradczego Fundacji.

Tomasz Szarota, doskonały znawca stosunków polsko-niemieckich w XX w. przyjął latem 2009 r. zaproszenie do współpracy, by – jak tłumaczył w wywiadzie dla „taz” – pokazać, „że my Polacy jak najbardziej potrafimy się wczuć w losy tych Niemców, którzy w 1945 r. utracili na wschodzie swe strony rodzinne, należeli do ostatnich ofiar Hitlera i musieli zapłacić za wojnę, którą Niemcy sami zaczęli”. Jednak w grudniu, w czasie pierwszego posiedzenia rady, zdał sobie sprawę, że w tym projekcie chodzi nie tyle o pojednanie z Polską, lecz o „pojednanie Niemców z samymi sobą”. Poza tym nie zastał w radzie żadnego z historyków niemieckich z poważnym dorobkiem naukowym, którzy od lat utrzymują kontakty zawodowe z historykami polskimi, lecz niemal wyłącznie ludzi bliskich Związkowi Wypędzonych (BdV), nie stawiających niewygodnych pytań o nazistowską przeszłość założycieli Związku.

Reklama