Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Kirgiski gniew

Zamach stanu w Biszkeku

Dzień ulicznego powstania wystarczył, by opozycja odsunęła od władzy prezydenta Kirgistanu Kurmanbeka Bakijewa.

To nie była kolorowa rewolucja. W Biszkeku padły strzały i polała się krew, inna to atmosfera od fiesty kijowskiego miasteczka namiotowego, czy akcji zatykania kwiatów w lufy policyjnych karabinów prowadzonej w Tbilisi. Co prawda to kirgiska opozycja zwołała ludzi, by przyszli i wykrzyczeli swoje niezadowolenie z pięciu lat nieudolnych rządów prezydenta, ale żaden charyzmatyczny lider do zgromadzonych nie wyszedł, nie wygłosił płomiennej mowy, nie zażądał wcześniejszych wyborów, nie wezwał do zachowania spokoju. A rozpalony tłum zaczął działać. Uzbrojony w zdobyczną broń maszynową i granatniki przepuścił szturmy na gmachy rządowe, budynki radia i telewizji, linczował funkcjonariuszy sił porządkowych i rabował stołeczne sklepy. Szturmy się powiodły, Bakijew uciekł, więc opozycja – notabene dawni sojusznicy polityczni obalonego prezydenta – ogłosiła, że przejmuje władzę i spróbuje zaprowadzić porządek. W starciach, w których obie strony strzelały ostrą amunicją, zginęło przynajmniej 65 osób, około 400 zostało rannych.

Wypadki w Biszkeku (do mniejszych incydentów doszło także w innych częściach państwa) wieńczą kilkutygodniowy zatarg opozycji z prezydentem Kurmanbekiem Bakijewem, oskarżanym o nepotyzm, sprzyjanie korupcji, rozkradanie pieniędzy z państwowej kasy i zamach na wolność prasy. Podobną listę zarzutów jeszcze pięć lat temu formułował ten sam Bakijew, wtedy przywódca tulipanowej rewolucji, która z kolei zakończyła rządy prezydenta poprzedniego. Bakijew, już siedząc w prezydenckim fotelu, nie tylko sprzeniewierzył się hasłom rewolucji, ale jeszcze nie dotrzymał wielu obietnic, przede wszystkim nie poprawił sytuacji gospodarczej kraju.

Tumult w Kirgistanie wywołał szczególne niepokoje wśród przywódców pozostałych republik Azji Środkowej, którzy od czasów kolorowych zrywów obawiają się, że może przyjść moment, że rewolucja także ich wysadzi z siodła. Na to – podobnie jak w 2005 r. – jednak się nie zanosi.

Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Kaczyński się pozbierał, złapał cugle, zagrożenie nie minęło. Czy PiS jeszcze wróci do władzy?

Mamy już niezagrożoną demokrację, ze zwyczajowymi sporami i krytyką władzy, czy nadal obowiązuje stan nadzwyczajny? Trwa właśnie, zwłaszcza w mediach społecznościowych, debata na ten temat, a wynik wyborów samorządowych stał się ważnym argumentem.

Mariusz Janicki
09.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną