Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Polsko-ruska wojna filmowa

Po festiwalu "Wisła" w Moskwie

Katastroficzno - smoleńskie okoliczności tegorocznej imprezy były wyjątkowe – i to jeszcze zanim się zaczęła.

W Moskwie zakończył się 3. Festiwal Filmów Polskich „Wisła”. W Kinoteatrze Chudożestwiennyj (w którym odbyła się m.in. prapremiera „Pancernika Potiomkina”) pokazano nasze najlepsze filmy minionego sezonu. Okoliczności tegorocznej imprezy były wyjątkowe – i to jeszcze zanim się zaczęła. Na pokładzie samolotu, który roztrzaskał się pod Smoleńskiem, znajdowały się również kopie filmów przeznaczonych do konkursu. Dzięki uprzejmości wiceministra sprawa zagranicznych Andrzeja Kremera miały wcześniej dotrzeć do Moskwy. Kilka dni po katastrofie w jednym z telewizyjnych reportaży można było zobaczyć skrawki porwanych taśm. Jeszcze jeden symbol pośród gąszczu symboli narzucających się w związku ze smoleńską tragedią.

Największym powodzeniem cieszył się, jak można było przewidzieć, „Katyń” Andrzeja Wajdy, pokazywany wprawdzie niedawno w rosyjskiej telewizji, ale na otwartym dla szerokiej publiczności seansie kinowym, po raz pierwszy. Miałem okazję rozmawiać z widzami opuszczającymi kino, którzy nie kryli wzruszenia, ale jednocześnie przyznawali ze wstydem, że do niedawna nie mieli pojęcia o katyńskiej zbrodni. Niektórzy nadal mieli pewne kłopoty z rekonstrukcją historycznych zdarzeń i prosili o wyjaśnienia, np. skąd tam się wzięli polscy oficerowie?

Ogromne emocje, głównie dzięki tytułowi, budził film Xawerego Żuławskiego „Wojna polsko-ruska”. Widzowie, którzy nie zajrzeli wcześniej do programu festiwalu, spodziewali się, iż zobaczą na ekranie prawdziwą wojnę.

Reklama