Reklama zwodzi. Politycy nie mówią nam przed wyborami „całej prawdy”. W gospodarce szerzą się oszustwa, korupcja, defraudacja i fałszowanie bilansów. Czy kłamstwo i oszustwo przybiera na sile właśnie w naszych czasach? Czy też może jest od dawien dawna normalnym elementem ludzkiego współistnienia?
Reklama, propaganda, fałszywe lub mylące informacje na temat osób, towarów i usług, pomówienia, ujawnianie faktów w zainscenizowanych sytuacjach – oto sugestie, które mają służyć podporządkowaniu nas zamierzeniom i celom innych ludzi. Firmy, agencje reklamowe, partie polityczne, instytucje religijne czy światopoglądowe, banki, hotele i kluby obiecują nam gwiazdkę z nieba, nie wspominając słowem o jakimkolwiek ryzyku, związanym z ich ofertą.
Podczas gdy jednostka zrobi wszystko, by ukryć swe oszukańcze czyny takie jak przekupstwo, oszustwo podatkowe czy wyłudzenie spadku, organizacje i instytucje nie muszą unikać upublicznienia swych oszustw - co więcej, tak naprawdę dopiero po ujawnieniu szwindel zaczyna spełniać swą rolę. Reklama to powszechnie znana i uznana działalność, która, jak każdy wie, w dużym stopniu polega na zwodzeniu i przesadzie. Już Bernt Spiegel, klasyk wśród niemieckich psychologów reklamy, stwierdził, że reklama niezbędna jest w przypadku produktów i usług, których nie da się już rozróżnić według takich cech, jak jakość czy cena. Nie chcąc pozbawić się szans, partie polityczne również zmuszone są korzystać z takich środków jak zwracanie na siebie uwagi, przechwałki i wprowadzanie w błąd. Czy zawsze tak było?
Manipulował nawet Szwejk
W minionych stuleciach wywieranie wpływu związane było bardziej z bezpośrednią władzą, niż to ma miejsce w dzisiejszych społeczeństwach demokratycznych.