Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Dobre wieści na czas kryzysu

Sensacyjny wynik słowackich wyborów

Słowacy udowodnili, że jako społeczeństwo są odporni na dwa najpopularniejsze narkotyki, którymi elity próbują uśmierzać bóle związane z kryzysem.

Dwa tygodnie temu Czesi zaskoczyli nawet własnych ekspertów i mimo kłopotów gospodarczych nie powierzyli władzy rozrzutnym populistom, tylko odpowiedzialnej koalicji, która obiecuje zaciskanie pasa. W ostatnią sobotę przebili ich Słowacy: nie tylko nie polecieli na puste obiecanki państwa socjalnego, ale wytrącili też oręż z ręki nacjonalistom, własnym i tym zza miedzy. W ten sposób udowodnili, że jako społeczeństwo są odporni na dwa najpopularniejsze narkotyki, którymi elity próbują uśmierzać bóle związane z kryzysem.

Na Słowacji, podobnie, jak w Czechach, wbrew sondażom i wróżbom ekspertów wygrały złożone koalicje partii prawicowych i centrowych. Zamiast socjalnego populizmu mówią one o podwyżkach podatków i cięciach w budżetówce, ostrzegają przed powiększaniem publicznych długów i studzą emocje. Na Słowacji emocji jest zaś o tyle więcej, że to jedyny w regionie kraj wielonarodowy i elity rzadko opierają się pokusie rozgrywania jednych przeciw drugim.

Szczególnie kwestia półmilionowej mniejszości węgierskiej jest drażliwa. „Secesją” i „irredentą” straszą nacjonaliści z Bratysławy, a „obronę ziomków za granicą” wypisują na sztandarach ich odpowiednicy z Budapesztu. W ostatnich tygodniach wyglądało na to, że poziom agresji będzie się tylko zwiększał, co w kombinacji z kłopotami gospodarczymi obu krajów wyglądało naprawdę niebezpiecznie. Całkiem niedawno władzę na Węgrzech przejął prawicowy Fidesz. Jego lider Viktor Orban natychmiast wprowadził w życie obietnice przyznania węgierskiego obywatelstwa Węgrom żyjącym w sąsiednich krajach – sam liczy na to, że w ten sposób dwa miliony świeżo nabytych obywateli odwdzięczy mu się, głosując na niego w następnych wyborach.

Reklama