Ci, którzy lekceważą Sarah Palin, uważając ją za ignorantkę nie znającą historii, są w błędzie. W tych tygodniach, gdy była gubernator Alaski jeździ po kraju i wzywa członków Tea Party, czyli swego fan klubu, do „naładowania na nowo”, to nawiazanie do broni palnej ma szczegolny wydźwięk w kontekście innego okresu w dziejach Stanów Zjednoczonych.
W 1865 roku w wigilię, zaraz po zakończeniu wojny secesyjnej, założona została pierwsza komórka Ku Klux Klanu. Utworzyło ja szesciu byłych zołnierzy Konfederacji z Tennessee. Wielu uważa, że pierwsze dwa człony nazwy Ku Klux Klan są imitacją dźwięku, jaki towarzyszy ładowaniu i zamykaniu broni.
Ale nawet niezależnie od ładowania, analogie między zalożeniem Ku Klux Klanu i powołaniem do zycia Tea Party są uderzające. Raz jeszcze Ameryka znalazła się w sytuacji raptownie i drastycznie zmieniającego się klimatu społecznego. Działacze Tea Party, nasi współcześni reakcjoniści, usiłują – podobnie jak ówcześni zwolennicy wyższosci białej rasy po przegranej przez Południe wojnie z Północą - przywrócić taki kraj, do jakiego przywykli i uważali go za swój.
Fakt, że Tea Party jest niemal wyłacznie biała, nie oznacza jeszcze, że wierzy ona w wyzszość białej rasy. Faktem jest jednak, że Tea Party i jej nowo nabyta przywódczyni Sarah Palin zwalczają umiarkowanych republikanów w wyborach w poszczególnych stanach całkiem tak samo, jak to niegdyś robił na południu Klan– zastraszając źle widzianych kandydatów.
Jest tu oczywiście istotna różnica: KKK otwarcie deklarował swe rasistowskie i antysemickie poglądy. Nie ograniczał się też do werbalnej przemocy i pogróżek, lecz po prostu mordowal na Południu republikanów, których poglądy uważał za zbyt „postępowe” (co oznaczało, że ci republikanie byli zwolennikami równouprawnienia Czarnych).