Walki byków przez wieki były częścią kultury śródziemnomorskiej. Byk – potężne, zawzięte i jurne zwierzę – był, jak dowodzą rysunki na ścianach grot, obiektem kultu już w czasach prehistorycznych. W starożytnej Grecji był jednym z wcieleń Zeusa, a zapasy i gonitwy z bykami były częścią religijnej inicjacji, próbą odwagi i główną atrakcją ludowych festynów. Słynne freski z Knossos na Krecie pokazują młodych ludzi – również dziewczęta – chwytających atakującego byka za rogi i wykonujących nad nim salto albo skaczących nad nim o tyczce. W rzymskich cyrkach gladiatorzy walczyli nie tylko z lwami czy tygrysami, ale także z bykami, co Sienkiewicz w „Quo vadis?” przetworzył na walkę Ursusa z turem o życie Ligii.
Narodziny torreadora
Corrida, w której torreador według ściśle przestrzeganego rytuału zabija byka, ma jednak późniejsze korzenie. Jest śladem średniowiecznych turniejów, w czasie których rycerze potykali się konno nie tylko między sobą, próbując kopią zrzucić przeciwnika z siodła, ale także z bykiem. Śmiertelne trafienie byka piką nie było takie proste, tym bardziej że dość łatwo mógł rozpruć brzuch konia. Jak chce jedna z legend, idea dzisiejszej corridy zrodziła się w andaluzyjskiej Rondzie. Gdy w XVIII w. w czasie rycerskiej walki z bykiem pewien szlachcic spadł z konia, jakiś stolarz zaczął gwałtownie machać kapeluszem przed oczyma byka, by odwrócić jego uwagę od unieruchomionego jeźdźca. W ten sposób miał się narodzić torreador.
Ale historia corridy jest o wiele starsza niż dworskich turniejów – sięga pogańskich rytuałów i ludowych festynów, w których mieszkańcy miasteczek osobiście mogli się zmierzyć z bykami wypuszczanymi na ulice. Do dziś ten zwyczaj jest podtrzymywany nie tylko w Pamplonie.