Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Odwołana światowa rewolucja

Bolszewikom chodziło nie tyle o zniszczenie Polski, ile o utorowanie sobie drogi na Zachód, aby przenieść tam rewolucję.

W kampanii 1920 roku Moskwie przyświecał przede wszystkim cel ideologiczny. Zgodnie z teorią marksizmu rewolucja powinna była wybuchnąć na początku w najbardziej uprzemysłowionych państwach Europy. Tymczasem doszło do tego w zacofanej Rosji. Lenin doszedł więc do wniosku, że „iskra rewolucyjna” z Rosji powinna przeskoczyć na Niemcy i inne państwa Europy Zachodniej. Nie wierzył, by Rosja – jako jedyne państwo komunistyczne – miała szanse przetrwania. Polsce w tym scenariuszu przypadała rola „mostu do Europy”, który trzeba koniecznie przekroczyć. Już po rozpoczęciu działań wojennych proklamacja Rewolucyjnej Rady Wojskowej głosiła: „Na Zachodzie rozstrzygnie się los światowej rewolucji. Po trupie białej Polski prowadzi droga do pożaru, którego płomienie ogarną świat. Pracującej ludzkości zaniesiemy na bagnetach szczęście i pokój”.

Czerwoni Saraceni

Rewolucyjna Rosja, borykająca się z wojną domową, starała się wywoływać powstania w sąsiednich krajach, które miały w zamyśle służyć jako strefa buforowa. Wynikiem tego eksportu rewolucji była np. rewolucja w 1919 r. na Węgrzech. Te próby poniosły jednak fiasko.

W przypadku cudu nad Wisłą przegrana Armii Czerwonej położyła kres rosyjskiej próbie ekspansji komunizmu na Zachód. Brytyjski dyplomata lord D’Abernon, szef misji ententy w Polsce, tak to podsumował: „Gdyby Karol Młot nie powstrzymał inwazji Saracenów zwycięstwem pod Tours, dziś w szkołach w Oksfordzie nauczano by Koranu. (…) Gdyby Piłsudskiemu i Weygandowi nie udało się pod Warszawą powstrzymać triumfalnego marszu Armii Czerwonej, przyniosłoby to w rezultacie nie tylko niebezpieczny zwrot w dziejach chrześcijaństwa, lecz również fundamentalne zagrożenie całej zachodniej cywilizacji.

Reklama